piątek, 15 lipca 2016

s-pakowana

zakończyłam to, czego w wyjazdach nie lubię. Bo same wyjazdy uwielbiam. Niechęcią napawa mnie jednak pakowanie. Choć i tak uważam się za jego mistrzynię. Pod ostrym rygorem zabieram rzeczy najpilniejsze, nigdy nie brałam wanienki,grzejnika, nocnika ( no dobra raz pod namiot). Ogólnie udaje mi się spakować czterosobową   rodzinę w trzech walizkach i dwóch siatkach. Porównując ze zdolnościami mojej rodzonej mamy ( nadmienię, że swego czasu rodzice zakupili nawet przyczepkę do auta, bo mama nigdy nie miała miejsca) oraz słuchając wielu opowieści o rzeczach, które rodziny z dziećmi zabierają, muszę przyznać, że ojciec mych dzieci wprowadził reżim. Podporządkowałem się mu kilka lat temu i teraz już mam wprawę w minimalistycznym pakowaniu, którego i tak nie lubię. Zajęło mi tym razem kilka godzin, rozłożyłam sobie na dwa dni, żeby dozować sobie przyjemności. Na tej całej zohydzonej czynności skorzystały dzieci A i Z, gdyż podczas mojej wnikliwej analizy ile koszulek zabrać i czy cztery pary spodenek wystarczą, one dorwały się do komórki i podbijali kolejne rekordy w grze. Tak więc nie ma tego złego , ktoś musi cierpieć, żeby ktoś inny mógł się bawić. 

6 komentarzy:

  1. Wy juz pewnie w drodze :) bawcie sie dobrze I nie brudzcie za duzo bo bedziecie chodzic na golasa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wy juz pewnie w drodze :) bawcie sie dobrze I nie brudzcie za duzo bo bedziecie chodzic na golasa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tam na golasa się dało chodzić, gorzej będzie u Ciebie ;-)

      Usuń
  3. Cztery to za dużo ! Ja zawsze wszystkiego po trzy ;)
    A wy gdzie lecicie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jechaliśmy do Włoch i już , niestety, wróciliśmy

      Usuń

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...