wtorek, 5 marca 2019

ja i konkursy

moje dzieci walczą w różnych konkurencjach, oprócz konkurencji wbijania paznokci w części ciała rodzeństwa czy wyrywanie włosów znienacka; grają,recytują, malują. A ja jako matka, No Orawie idealna uczestniczę wctych zawodach jako coaching i kibic w jednym. I mówię gubi teraz, że tego nie lubię. No dobra, nawet nie że nie lubię- chyba nie znoszę. Stresuje mnie to, wyczerpuje nerwowo. Jakieś dwa tygidnie temu byłam na meczu myszki i powiedziałam sobie,że już nigdy więcej.Drżalam jak piłka przelatywała obok jego nogi, a on nie trafił, wychodziłam z siebie jak piłka uderzała w słupek intradycyjnie już dla mnie przeklinałam,gdy myszce piłkę odebrali. I po kilku godzinach tego horroru, napięcia powiedziałam sobie,że nie dziękuję, za mecze narazie podziękuję. No i że wolę recytację zu. Ale po kolejnym doświadczeniu wierszyków, fragmentów prozy ininnych poetyckich piosenkach dochodzę do wniosku, że tego też nie lubię. Ten moment, gdy zu wychodzi, gdy mówi za szybko, za cicho, za głośno, a ja wychodzę z siebie, że dlaczego, że nie tak, że inaczej. I na te konkursy też nie lubię chodzić. Teraz myszka zaczęła grać w szachy, więc może ty będzie lepiej ...

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...