czwartek, 28 czerwca 2012

...

kwoka
co to miała plan, że Zuza będzie chodzić do końca czerwca do żłobka, bo potem matka już będzie dobrą matką i od rana do nocy będzie z dwójką swoich dzieci. Jednak jak to z planami bywa, wziął w łeb, czyli się nie udał. Zuza od niedzieli cierpi z powodu powiększonego migdała, a nawet jak już nie cierpi to antybiotyk dalej bierze i do piątku do żłobka chodzić nie może, w związku z czym pójdzie jeszcze tylko w poniedziałek na jeden dzień, bo potem wyjeżdżamy. A ja cierpię nie mniej niż ona z powodu bolącego ucha ( w sensie zuzy ucha). Bo ją ucho bolałao dwa dni i przestało, a mnie głowa od jej jazgotu cały czas. I owszem mam momentami wyrzuty sumienia, że jestem złą matką, ale normalnie bym ją rozszarpała. Co uśpię młodego to tu nagle bębenek, motorek, lub zwykły krzyk o byle co. jesus. A do tego wierci się , rusza cały czas. Normalnie muszę zapytać o coś na uspokojenie dla takiego dziecka, bo herbata z melisy, to na nią nie działa. Ja rozumiem, że dzieci są żywe. Znam dzieci, obserwuję dzieci, ale ona to jest normalnie...gdzieś popełniliśmy błąd już o tym niejednokrotnie mówiłam, ale muszę się powtórzyć. Są też plusy jej zachowania- ja, czyli matka, oszczędzam na aerobiku czy innych formach ruchowych, bo ruch mam cały czas i jeszcze to nieustające ZUUUUZZZIA!!!(mówione przez zęby z wyraźnym zdenerwowaniem)a oto księżniczka Czardasza ( czyt. brudnego "familockiego" podwórka, w swojej ulubionej sukni, której nie dało się zedrzeć, ale to na dowód tego, że już nam ręce opadają i po prostu niech łazi w tych łachach, bo szkoda życia)
PS. Oczywiście chodziło mi o tą małą księżniczkę Czardasza, bo ta duża księżniczka jest niejako współodpowiedzialna za zachowanie tej małej, i też ma swoje krzyki za uszami (love;-))

poniedziałek, 25 czerwca 2012

przetwórstwo mleczne

w końcu zebrałam się w sobie, aby zacząć odciągać swoje cenne mleko dla młodego. A to głównie za sprawą tego, że nie ma jak wyjść bez młodego, bo tata Adam czuje się niepewnie zostając z nim bez jedzenia, a tak nie będzie miał wymówki. A żeby wyjść częściej zrobię sobie zapasy. Z pomocą przyszła mi firma MAM, która dostarczyła mi fantastyczne pojemniki do przechowywania pokarmu.
Odpowiednia pojemność, łatwość mycia, możliwość napisania, kiedy mleko zostało oddane "do obróbki". Tak więc odciągamy, przelewamy, wkładamy do lodówki na maks 72 godziny, albo do zamrażarki  do 3 miesięcy i wychodzimy z domu ;-) Smacznego

piątek, 22 czerwca 2012

proszę mi nie współczuć

Nie wiem, czy wyglądam na najbardziej nieporadna matkę świata, czy pogoda ludziom uderza do głowy, ale fakty są takie, że w ciągu ostatnich dni komplementy, które słyszę brzmią: ale wyglądasz na zmęczoną, ewentualnie jak ja pani współczuję, musi pani być ciężko.
No dobra fakty są takie, że nie jest tak jak przedtem, że roboty trochę jest i nie ma kiedy byczyć się z gazetą czy książka zbyt długo, bo dziecko A. śpi na dworze głównie, ale wtedy trzeba pchać wózek, więc relaks taki połowiczny, a dziecko Z. co chwile wymyśla mi inne atrakcje, które powodują, że co usiądę to muszę wstać. Ponadto padam na twarz około 21,30, ale to się mi wybacza, bo w nocy trochę wstaje, a rano o 7 to już standard. Ale poza tym to nic się nie zmieniło i nie czuję się jakoś tak, żeby wyglądać od razu na zmęczoną, a już tym bardziej, żeby aż tak mi współczuć. Są matki z trójką, czwórką, piątką dzieci i to one są bohaterkami, ale żeby od razu im współczuć. Moja dewiz brzmi, każdy ma tyle, ile udźwignie. Ja już wiem, że więcej nie udźwignę, także dzieci na kolejne litery alfabetu nie będzie, ale jak narazie to daje radę. Tak przynajmniej mi się wydaje. a może się mylę. I naprawdę wyglądam na matkową niedorajdę roku?
W tej całej dramatycznej sytuacji jest jeden pozytyw. Zaczepiła mnie, też w ciągu ostatnich dni, na ulicy młoda cyganka i powiedziała: Ładna Pani jest! Fakt cyganie zazwyczaj "cyganią", ale ja na potrzeby chwili jej uwierzyłam;-)

czwartek, 14 czerwca 2012

o synu i rękach

nie lubię prosić tak publicznie o wsparcie. Nie lubię też zbytnio poradnikowych rad, bo zdaję się na intuicje- podejście intuicyjne, jak dla mnie jest the best. Ale muszę się lekko nagiąć, bo pojawił się mały problem.
Nie uważam się za ekspertkę, nie aspiruję do roli super matki, a nawet powiedziałabym w drugą stronę, ale kiedy porównuję niemowlęctwo Zuzy i Antka to widzę przepaść. I stąd wynika mój problem.
Ubzdurałam sobie  w głowie, że Antek będzie w jakiejś mierze kopią Zuzy. Wiem, absurd. A Zuza jako niemowlak była naprawdę bezkonfliktowa raczej. Tak do 3 miesiąca, było jedzenie i spanie. Właśnie spanie. Spanie od razu samodzielnie, nie w łóżku. Owszem przytulałyśmy się, ale nie była od tego uzależniona. Drzemki w dzień trwały trzy godziny.
A teraz Antek. Wszystko jest ok, kiedy jest na rękach. Jestem przekonana, że śpi, w momencie, gdy go odkładam, oczy się otwierają i tyle by tego było. Przytulanie rządzi. Drzemki jak już się uda go położyć to zazwyczaj 30 minut. A w nocy spanie w łóżeczku odpada. Walczymy po dwie, trzy godziny, to znaczy ja walczę podchodząc do łóżeczka i przytulając i odkładając, ale ostatecznie się poddaję i biorę do łóżka, bo w łóżku jest ok w miarę. No i co robić? Poddać się i brać na ręce, póki co czy walczyć?
A ponadto bije jakaś taka bezbronność  z tego mojego Antka. Zuza od razu miała w sobie jakąś taką wewnętrzną siłę. Wiedziałam, że da sobie radę. A Antek jakiś taki "lebiodowaty", bezsilny mi się wydaje. Różnica płci? Czy po prostu inny człowiek inny charakter?
Tak czy siak, co robić z tym spaniem? Bo jestem z tych matek, które uwielbiają patrzeć, jak dziecko śpi;-) a taki widok w wydaniu Antka jest dla mnie bezcenny:

poniedziałek, 11 czerwca 2012

gdzie teraz?

czyli kolejna zagadka z cyklu, gdzie były dzieci;-) i mama i tata też;-)
Nasze pierwsze rodzinne, nieduże co prawda, pakowania, zdało egzamin. Nie było aż tak nerwowo, miejsce też było. W jedna stronę młodzi spsiali się medalowo- spali. Powrót był w klimacie dolby surround. Najpierw Zuza darła paszczę, że nie chcę wracać i chce mieszkać w tym pokoju na zawsze i nie reagowała ani na dobroć, ani na przekupstwo, ani na krzyk taty. Potem dołączył młody, który ryczał, bo się obudził i chciał się nosić na rękach. Więc było głośno!! Najważniejsze to zachować zimną krew. Rozpoczęliśmy ćwiczenia!!!




poniedziałek, 4 czerwca 2012

kunst macht frei

czyli zagadka, gdzie były dzieci;-))


cyc vs. smok, czyli antek tester MAM baby

Antek to facet.
Antek to ssak.

A teraz będzie uzasadnienie. Otóż szczególnie upodobał sobie cyca. I to tak bardzo, że cyc nie dawał rady albo matka nie dawała rady ( odpowiednie skreślić) i musiał zostać wprowadzony smok. Ten pierwszy wybrany średnio przypadł młodemu do gustu i dalej maltretował cyca, na co matka dla świętego spokoju w bólach się zgadzała. Ale nie wytrzymała długo, bo ból był silniejszy. W związku  z czym pewna sympatyczna firma zaproponowała Antkowi propozycję nie do odrzucenia. Dadzą mu do przetestowania smoka i smyczkę do smoka, żeby się nie zgubił, bo jak już się młody zassie to ważne, żeby smok był w pobliżu. Propozycję młody przyjął, mama też. I tak został testerem produktów firmy MAM Baby www.mambaby.pl.
Na pierwszy ognień poszedł wspomniany już smok dla niemowlaków 0+.
oraz smyczka.




Smok młodemu przypadł go gustu. Jest malutki, więc idealnie pasuje do małej buzi. Do tego jest  miękki, co powoduje, że młody nie musi cały czas ssać mamy cyca, a odruch ssania, który jest dość duży jest zaspokojony. Mamie z kolei do gustu przypadł design i smyczka, która ma fajne, nie standardowe klipsowe zapięcie, sznurek nie jest zbyt długi, więc nie lata, gdzie popadnie, a do tego smyczka jest materiałowa, a nie z plastiku, który wszystko, głównie twarz dziecka harata. Tak więc i wilk syty i owca cała.
A młody testuje i jak widać opowiada mu to:



prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...