niedziela, 27 stycznia 2013

święto świętych króliczków

Zuza: A teraz będą te święta świętych króliczków,kiedy zbiera się jajka i Pan Jezus zmartwychwstał.
Ja: A to ciekawe co mówisz, a skąd to wiesz?
Zuza: Babcia mi powiedziała. I wiesz, powiedziałam to wszystkim w przedszkolu.

Więc ja mówię wam, że jak już niedługo ten śnieg się stopi to będziecie świętować święto świętych króliczków;-) Jak byście zapomnieli i brakło wam motywacji do przetrwania mrozu i śniegu.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

dla babć i dziadków

gwiazda życzy
gwiazdor się pręży;-)
a matka stworzyła laurkę tu

PS. przy okazji tylko krótko powiem, że zostałam "piszącą" dla portalu kobietawielepiej.pl, zapraszam na portal

niedziela, 20 stycznia 2013

statystyka

Antek ma osiem miesięcy. Siedzi od kiedy ma 6 miesięcy. Je wszystko. Pełza od tygodnia. Potrafi robić papa. Rozpoznaje osoby. Reaguje na swoje imię od około 4 miesiąca. Rozumie, co znaczy "nie wolno". Potrafi stać przy meblach, co bardzo lubi. Lubi rozmawiać z babcią Basią na skypie. Szczerzy się do niej i zawsze chce się jakoś do niej dostać. Przypadła mu do gustu.
Tyle ze statystyk.
Chciałam się pochwalić, bo Anti wygląda na młodego bystrzaka.

środa, 16 stycznia 2013

o tym, że poradniki kłamią

Mama i tata wrócili  z pracy. Byli bardzo zmęczeni. Chcieli choć chwili ciszy, a Zuza ich ukochana córka przywlekła z przedszkola idiotyczną zabawę w żółwie ninja. I krzyczała wniebogłosy.
Mama właśnie skończyła czytać kolejny poradnik do recenzji i postanowiła wdrożyć jedno z opisanych tam ćwiczeń. W poradniku było napisane, że w takich właśnie sytuacjach trzeba dziecku wyraźnie określić swoje uczucia oraz swoje oczekiwania , co do dziecka zachowania i poprosić , aby współuczestniczyło w naszym wyborze. Dziecko ma nam ochoczo towarzyszyć,a  w przyszłości to podobno nawet samo wyjdzie z daną inicjatywą.
Ad rem. Cytując książkę, przemawiam do Zuzy, tata siedzi cierpiętniczo na drugim końcu kanapy.
Mama: Zuziu, przyszliśmy właśnie z pracy. Jesteśmy zmęczeni, Musimy odpocząć. Czy zechcesz nam potowarzyszyć i odpocząc z nami na kanapie przez pięć minut, abyśmy nabrali sił do wspólnej zabawy? ( i to był autentyczny cytat, który wyrzekłam;-))
Zuza: Ale ja wolę kupę!!!
Po czym zniknęła w otchłani kibelka.

Po powrocie, postanowiliśmy podjąć drugą próbę. I jeszcze raz wygłosiłam tekst o zmęczeniu, odpoczynku i wspólnym podejmowaniu tego samego tematu.
Zuza: Nie mama, nie proszę!!!( był to błagalny krzyk, żebym nie kazała jej odpoczywać z nami na tej zasranej kanapie, bo ona chce być ninja)

Poddaliśmy się. Tata włączył jej gry na komórce.

Poradniki czasami rozmijają się z prawdą;-)

środa, 9 stycznia 2013

szpital na perypetiach

Cierpiętnik 1
diagnoza: przeziębienie, grypa.
Objawy: Temperatura 38-38,5, katar, brak apetytu, w grę wchodzi tylko mleko i kaszka, woda do picia. Większość czasu, gdy jest gorączka śpi, co dla matki jest pocieszające, bo jak nie śpi to marudzi na wszystko i jedyne co wchodzi w rachubę to noszenie na rękach. Po początkowym entuzjazmie na przyjmowanie syropu przeciwgorączkowego, zaczął się okres buntu i nie chce otworzyć paszczy. Podawane są również naprzemiennie czopki, przy których póki co nie ma buntu. Zalecone zostało również psikanie kropli do nosa, co wymaga związania i ubezwłasnowolnienia pacjenta, bo inaczej nie da rady. Kwarantanna ma trwać do poniedziałku, a potem ma iśc zdobywać nowe wirusy.
Cierpiętnik 2
diagnoza: przeziębienie, grypa.
objawy: temperatura pojawiła się wczoraj, jak zwykle dochodzi do 40 stopni, apetyt średni, coś tam je, pije jak zawsze- dużo, czyli przynajmniej namawiać nie trzeba. Większość czasu, gdy jest gorączka nie śpi,co nie cieszy mamy.  Jest jak zwykle (sic!) pobudzona, śpiewa, biega, drze się i wymyśla. Cała noc zarwana. Stopy już nie drętwieją, co przed chwilą zostało mi oznajmione, czyli  z powrotem "mogą stukać" Super!;-) Syrop przeciwgorączkowy przyjmuje ochoczo, przy psikaniu do nosa również potrzebne związanie i ubezwłasnowolnienie. Kwarantanna ma trwać do poniedziałku, liczę, że gorączka minie jutro, bo inaczej pojawi się trzeci cierpiętnik w postaci mamy, a wtedy to już "ciemność, ciemność widzę".
Zestaw ratunkowy
Kosztował nas około 150zł!!!czyli sweter, który chciałam poszedł w zapomnienie. Został roztrwoniony w...aptece!!Szczyt marzeń!
Lekarz prowadząca: wielka matka, co to się aż trzy dni napracowała!!Ale nie ma tego złego, dzieci w szkole się radują, że dopiero, co przyszła i już jej nie ma. To dobrze rokuje na przyszłość, że zajęć nie będzie, czyli dla nich jest git! Przynajmniej ktoś na tym skorzysta.
A foty lekarza nie będzie, bo jest cały w glutach bo z prawej wyciera się cierpiętnik1 a z lewej cierpiętnik 2, więc lekarz stwierdził, że do ludzi w takim stanie wyjść nie może. Tylko oddział zakaźny!!;-))



wtorek, 8 stycznia 2013

różnica płci

Gdy Zuza ma gorączkę dostaje dodatkowej energii. Biega, skacze i w ogóle nie chce spać. Dlatego bardzo nie lubimy gorączki, bo wtedy po prostu nie da się zagarnąć naszego dziecka do łóżka.
A teraz o Antku. Dostał swojej pierwszej w życiu gorączki około 38 stopni, dla porównania Zuza zazwyczaj ma od razu 39-40 stopni. Syn umierał, cierpiał, spał cały dzień. Spuchł, łzawiły mu oczy, był dzieckiem ,którego dotąd nie znaliśmy. Zastanawiałam się skąd ta różnica, że tak różnie reagują na gorączkę. Olśniła mnie koleżanka z pracy: Jak to nie wiesz, przecież to facet!!! Oni po prostu tak mają!!
I wtedy wszystko stało się jasne. Rzeczywiście, to prawda. Tylko, że ja myślałam, że to cierpiętnictwo mężczyzn przy byle katarze jest nabywane z wiekiem, a tu się okazuje, że to są po prostu geny!! Bo która kobieta mogłaby sobie pozwolić na luksus wylegiwania się w chorobie, a mężczyzna po prostu jest chory i cały świat musi przyjść mu z pomocą, bo tak bardzo cierpi w swojej przeokrutnej katarowej zapaści. Syn cierpiał do wczoraj po południa. Potem odżył, ale do żłobka nie może podobno iść do piątku, więc tyle by było z mojego wielkiego powrotu. Się napracowałam;-)

środa, 2 stycznia 2013

wielki powrót

wielkiej matki do marnej roboty.
Anti przeżył swój pierwszy dzień w żłobku. Jakoś tam radę dał, chociaż pani powiedziała, że łatwo nie było. Płakał, ale nie z tęsknoty za matką czy ojcem, ale raczej z braku zainteresowania. Bo mój syn jest bardzo grzecznym chłopcem, ale potrzebuje atencji, a  w żłobku nie może jej mieć przez cały czas więc płacze. Ale chyba aż tak źle nie było, bo gdy przyszłam to nie płakał z rozpaczy i nie żalił się tylko uśmiechnął się do mnie i do wszystkich wokół i humor miał dobry o końca dnia, spać też poszedł spać tak jak zwykle bez problemu, więc po pierwszym dniu traumy nie ma. Oby tak pozostało. Matka z kolei upuściła trzy łzy i ruszyła negocjować swoje warunki pracy, gdzie została potraktowana parszywie, ale tak to już jest jak się jest nieobecnym. Jedyny sukces polega na tym, że szefostwo mnie przeprosiło za owy fakt i przyznało, że nieobecni są pokrzywdzeni i w ramach rekompensaty za krzywdy dostałam jeden dzień wolny. No cóż "duży świat" jest brutalny i dochodzi to do mnie każdego dnia. Czas dorosnąć.
Wracając do syna Antka. Mój mały syn jest już całkiem duży i to zarówno w sensie metaforycznym jak i dosłownym. Zajada wszystko to co my, nie wiedzieć kiedy strzelił focha i postanowił nie jeść zupek dla niemowlaków. Tak więc je te same zupy, co my tylko rozdrobnione. Mam spokój z dodatkowym gotowaniem. Sensacji żadnych nie ma, a ogórkową zajadał się tak, że aż mu się uszy trzęsły. Poza tym to na widok biegającej zuzy aż cały się trzęsie i nosi go, aby móc z nią pobiegać w związku z czym jego ulubioną atrakcją jest chodzenie, gdy jest trzymany pod ręce, natomiast przy raczkowaniu prostuje nogi i podnosi się do góry, więc zobaczymy co będzie pierwsze chodzenie czy raczkowanie.
 To by było tyle z powrotowych wieści. Idę odpoczywać, bo czuję, ze przede pracowicie ciężkie czasy.
Wyjście- kolejne baby;-)
ŻART;-)


wtorek, 1 stycznia 2013

pełnia

Nowego Roku!!Wam wszystkiego spełnionego!!
Właśnie wróciliśmy z nart, gdzie więcej wiosny niż zimy, ale był mały przedsmak, bo na paru stokach było naśnieżone i na tych małych skrawkach można było się poczuć jak w Alpach.
Stała się rzecz niesłychana. Otóż zadeklarowana przeciwniczka jazdy na nartach, a ewentualnie deklarująca chęć jeżdżenia na łyżwach Zuza sama się rzuciła na narty i tak została namiastką narciarki. Nie szło jej najgorzej. Co prawda jej problemy z koncentracją są przeszkodą, ale okazuje się, że lepiej jej idzie jak się ja puści samą i łapie na dole niż stara się coś tłumaczyć. Tal więc pojawił się cień nadziei, że odziedziczy narciarskie mistrzostwo matki;-)





Druga młoda narciarka była w dużej mierze Zuzy inspiracja i podejrzewam, że to Julii zawdzięczamy tą fascynację nartami. Jakby nie było należą się podziękowania. W teamie był jeszcze jedn narciarz, ale brak nam jego fotek, a ta która  mamy nie oddaje realiów sytuacji, bo akurat na niej strzela focha, że jeździć nie będzie, a okazuje się, że idzie mu rewelacyjnie i podczas nieobecności szkodnika w postaci Zuzy skręca, hamuje i w ogóle radzi sobie lepiej niż narciarka. Tak więc narciarza wrzucimy później jak dotrą do nas zdjęcia oddające jego talent- oczywiście odziedziczony po cioci!
A syn w tym czasie przebywał z niejeżdżącymi pełniącymi dyżury opiekunek;-))Spisywał się bardzo dobrze i opiekunki mogły się obijać;-)))Grazie opiekunki!

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...