tag:blogger.com,1999:blog-48565515520916438752024-03-13T05:43:08.172+01:00zuz-kakasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.comBlogger682125tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-297721434367812442020-10-28T11:44:00.004+01:002020-10-28T11:48:53.431+01:00prezent był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe.
Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znacznie. Skierowanie na
badania prenatalne do lepszego specjalisty. Bardzo dobry specjalista potwierdził
stale powiększającą się opuchliznę płodu, skierował na bardziej szczegółowe
badania. Amniopunkcję. Zgodziłam się, znając ryzyko. Przeszukałam internet
wzdłuż i wszerz na temat zespołów genetycznych, które wchodziły w rachubę:
zespół Downa, zespół Edwardsa, zespół Patau, zespół Turnera. Potem był wynik:
ZT. Dalsze konsultacje z kardiologami prenatalnymi (serce też nie działało, był
duży przeciek). Opuchlizna się powiększała. Konsultacje z genetykami. Kolejne
badania. I prawo wyboru, co chcemy zrobić. Oblicze podejmowania decyzji. Nikt
nie wymuszał, nikt nie nagabywał. Były fakty, a my musieliśmy się zdecydować. I
to były najtrudniejsze momenty, ale nasze, z naszą decyzją i prawem do jej
podjęcia.
Potem był kwiecień 2011. Kolejna ciąża. Nagły ból brzucha. Szpital. I
samotność. Nikt nie wspierał, nikt nie tłumaczył, kilka tabletek na dzień. Po
dopytaniu dowiedziałam się, po co. Na podtrzymanie. Dwa USG. I wypis do domu-
poronienie. Wiedziałam, kiedy to się stało. Byłam wtedy zupełnie sama. Żadnego
wsparcia, żadnej informacji, co dalej.
Październik 2011. Kolejne badanie
prenatalne, bo już byłam w programie. Znowu ta cisza, specjalista od badań
prenatalnych ten sam. Bardzo dobry, rzeczowy. Nie ma nerki. Ale sprawdzamy
serce, jak ono działa, to bez nerki będzie ok. Serce działało, nerki nie ma do
dziś.
Wrzesień 2016. Tym razem inna pani doktor od badań prenatalnych. Nie było
ciszy, nie było wątpliwości, tym razem wszystko było ok. Tu przewlekła choroba
pojawiła się trzy lata później.
Mam doświadczenie z urzędami, z lekarzami, z
pomocą, z systemem. Jestem wykształciuchem. Czytam, szukam i jak robię to mądrze
to znajduję. Gdybym miała liczyć na system- zawiodłabym się. Zostalibyśmy sami,
w ogonie, z boku. Dawno chciałam to zebrać i powiedzieć, ale zawsze coś
zatrzymywało mnie w pół drogi. A teraz jest słowo, które mnie urzekło. Bo tak!
Lubię wulgaryzmy w uzasadnionych sytuacjach. Jestem filolożką i wiem, że one są
w języku po coś. Są do użycia w momentach, gdy emocje są nie do opanowania. Bo
takie momenty są. Mi życie dostarcza ich często, więc trochę chyba mi
spowszedniały.
Prawo do życia jest fundamentalne. Ale do życia, w którym ma się
wybór. A do wyborów takich czy innych trzeba dojrzeć, dorosnąć, wykształcić się.
To już jest rola wszystkich, którzy w naszym życiu będą po drodze. Na mojej
drodze była rodzina i ludzie, którzy nauczyli mnie, że trzeba dokonywać mądrych
wyborów, zgodnych ze swoim sumieniem. Dlatego mój wybór dzisiaj jest też moim
prezentem dla siebie: #wypierdalać!
kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-60097469891229894312020-05-16T12:02:00.002+02:002020-05-16T12:02:55.681+02:00ja i ośmiolatek Choć nie mam enchantowanego mieczyka
jestem mamą całkiem już dużego chłopczyka.
Ciężko go do śniadania bez wysiłku „dropnąć”
nieraz w akcie desperacji trzeba się cofnąć.
O świecie dookoła niechętnie gada,
ale o matach to już niezła tyrada.
Marzy konkretnie, bez zbytniej abstrakcji,
ale swietnie wykorzystuje wszystkie „gemy” w akcji.
Liczy dni, miesiące, godziny, minuty,
a z małego spóźnienia mogą się zrodzić wyrzuty.
Wzroku innych często unika,
choć z detali nic mu nie umyka.
Dziś, mój drogi, prywatny GMie
kolejny level życia czeka na Ciebie.
Żyj w nim naprawdę, bez żadnej ściemy,
a my prawdziwe pucharki zdobyć Ci pomożemy.
Sto lat, myszka ❤️
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm0Py2_oPqXzipVKe2YX5oH0excz-ccOU9yoqZLFVXl_9WywW4MAOIMMJCzab1bD66p8ALCWS2yZr5VXkEoHQbOXMcSs8P1xSLV0_C3M5AqSUAWSwu7-z2Sj-TY6-xGhmo5y6QkFh9Jw/s1600/E75C5593-6045-4DB3-B197-908B49E63184.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm0Py2_oPqXzipVKe2YX5oH0excz-ccOU9yoqZLFVXl_9WywW4MAOIMMJCzab1bD66p8ALCWS2yZr5VXkEoHQbOXMcSs8P1xSLV0_C3M5AqSUAWSwu7-z2Sj-TY6-xGhmo5y6QkFh9Jw/s320/E75C5593-6045-4DB3-B197-908B49E63184.jpeg" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-18704531794356062012020-03-19T12:21:00.001+01:002020-03-19T12:26:57.887+01:00raport z oblężonego m4<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/LDFo6vk5QUk?clip=&clipt=EAAYAA%3D%3D" width="480"></iframe>
to będą fakty. suche, bolesne fakty.
W sumie to kolejny armagedon w moim życiu nie powinien mnie dziwić aż tak, a jednak zawsze jest się na niego nieprzygotowanym.I człowiek tak jakby nie uczył się na błędach.
To dopiero tydzień, a ja czuję jakby mój mózg eksplodował każdego ranka, a eksplozja kończy się wieczorem, późnym wieczorem wraz z kieliszkiem wina.Bo życie w czasach zarazy w m4, gdzie cztery osoby muszą pracować online, a jedna nie wie, co ma ze sobą wtedy zrobić, to jest prawie taka sama operacja, jak wysłanie astronautów na Marsa czy jakieś inne egzotyczne wczasy.
Zacznijmy od młodych. Zaczynają lekcje teoretycznie od rana,bo wszyscy zdyscyplinowani nauczyciele, wysyłają maile od rana. A w nich roi się od linków,e- podręczników i innych ciulstw.
Oprócz tego próby, treningi, lekcje też odbywają się przez skype, messengery i inne whatspp. I tu cały mój pomysł na wychowanie, że aplikacje dopiero później, wali się na łeb na szyję- bo każde dziecko musi być zalogowane do czegoś, a tego czegoś nie mają, więc muszą korzystać z naszych aplikacji. Mamy ich dwie, do tego my też musimy z nich korzystać, bo też zdalnie pracujemy, żeby dostarczyć do domowego ogniska jakieś pożywienie, bo ryż i papier zakupiony przez ojca jakoś się nie sprawdzają- nikt nie chce tego jeść!!Żeby tego było mało wszystkie lekcje/zajęcia zaczynają się zazwyczaj o tej samej porze. I to zarówno tych młodych jak i starych.
I tu pojawia się problem, bo mamy dwa komputery i dwie komórki, czyli teoretycznie liczba się zgadza, ale komunikatory nie wydalają, a do tego mamy trzy izby. z czego jedna bez drzwi, więc tak jakby odpada, a jedna jest zajęta przez bazę, bo podążając za trendem nowoczesnych rodziców, trochę do nich aspirujemy, pozwoliliśmy na dziecięcą kreatywność, a ta się rozprzestrzeniła i zajmuje cały pokój, wykorzystując przy tym wszystkie krzesła, koce i poduszki, więc pozostała część domu jest ogołocona. I tak jemy na stojąco!! Tak więc nawet jak uda nam się połączyć ze wszystkimi online, a serwery się nie zawieszą, to jest kwestia rozlokowania. Wiem, mądrzy powiedzą, że są słuchawki, ale dziecko A. na przykład ich nie ubierze, bo go wyprowadzają z równowagi, dziecko Z. korzysta. Ale jest jeszcze dziecko H. które chyba jako jedyne bywa w raju, bo przez życie online starszych ma bajkowe eldorado, żeby nie przeszkadzała. Bo jakoś nie chce słuchać rad ministerstwa rodziny i polityki społecznej, że ma wtedy sama pracować w masie plastycznej albo grać w ciche gry planszowe. No jakoś, kurczę, nie chce.
Nie wiem, może my jesteśmy nieudolni, ale jakoś to życie online nam średnio wychodzi. Może potrzebujemy więcej czasu na dostosowanie,na przywyknięcie. Póki co- ja- matka, kucharka, sprzątaczka, zaopatrzeniowiec, nauczycielka służbowo i prywatnie- czuję, że szuram po dnie swojej bezsilności i bezradności. I słowo wirus wywołuje u mnie atak paniki, że to się nie skończy, a ja zwariuję. Tylko może to wariactwo nie przenosi się drogą wirusową?;-)
Ps. na pociesznie taka ładna pioseneczka, takich ładnych pisklaków, która tak bardzo pasuje do tej huśtawki, na której się znaleźliśmy.kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-72029865642898234722020-02-20T07:53:00.000+01:002020-02-20T08:40:11.983+01:00ja i nastolatka Pamiętam dokładnie, gdy o 1.57 jedenaście lat temu zobaczyłam Cię po raz pierwszy. Tego akurat ja nie pamiętam, ale tata cały czas mówi, że oprócz twojego widoku ma przed oczami grupę kilkunastu ziewających studentów, którym pozwoliłam się uczyć „na nas”- wiesz te moje „ nauczycielskie” zapędy. Pamiętam, że jeszcze zanim przyszłaś na świat dałaś nam popalić- poznaliśmy setki chorób genetycznych, przeszliśmy przez procedury, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia i musieliśmy stanąć przed najtrudniejszą decyzją w życiu. Pamiętam, że przez pierwsze miesiące byłaś bardzo grzeczna. Pamiętam, że uwielbiałaś, jak nosiłam Cię w chuście i że byłaś z nami wszędzie. Pamiętam, że rozbrykałaś się około szóstego miesiąca życia- ktoś podładował Ci baterie i one nigdy się nie wyczerpują. Pamiętam, że po cichu marzyłam, że to się skończy, że wyrośniesz i baterie też się trochę zużyją. Teraz już nie pamiętam dokładnie kiedy, ale przestałam się łudzić. Ty się nie rozładowujesz. Jesteś naładowana twórczą energią, jesteś wulkanem, który od początku czerpie skądś moc, o której inni nie mają pojęcia. I nie jest łatwo żyć przy takim gejzerze, bo można się poparzyć. No i trzeba nieźle się natrudzić, żeby zbić argument, „że życie z zasadami jest takie nudne i tak Cię ogranicza”. Ale staramy się czerpać od ciebie siłę, aby mierzyć się z twoim żywiołem. Nie ustawaj w sile! I bądź dobrym już nastoletnim (!) czlowiekiem❤️mama i tata<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-paX9VOoaGCcA3_U_NJnEZ-sR4yz_U_J4pOtDpn9cHpy-Vjg0rKEo6TrTofMkSbwfwNJHNZmSBpIqqx0DOTCwYELHhYxERhAQ7PfQJKOL1S7Gp44y0nQRFaImOZ1LwOGtWF8KqmRm5w/s1600/E72D29DD-2CCA-4819-A7F1-13BD04367B6C.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-paX9VOoaGCcA3_U_NJnEZ-sR4yz_U_J4pOtDpn9cHpy-Vjg0rKEo6TrTofMkSbwfwNJHNZmSBpIqqx0DOTCwYELHhYxERhAQ7PfQJKOL1S7Gp44y0nQRFaImOZ1LwOGtWF8KqmRm5w/s320/E72D29DD-2CCA-4819-A7F1-13BD04367B6C.jpeg" width="320" height="240" data-original-width="1280" data-original-height="960" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-14603495621374778882019-05-16T22:17:00.000+02:002019-05-16T22:25:27.926+02:00ja i onod siedmiu lat łączy nas niewidzialna nić. Niewidzialna, ale silna. Niełatwa, ale trwała. W filigranowej posturze ukryty jest wojownik, który boi się pokazać swojej siły światu. Skrywa ją, choć którzy wiedzą potrafią ją odnaleźć. Od siedmiu lat stajemy na rzęsach, żeby zasłużyć na jego uśmiech, który dostaje się tylko w szczególnych okazjach. Dziś był podczas pływania na fali i po wygranej partii szachów. Myszko, życzę ci tylko uśmiechu! Bo reszta przyjdzie razem z nim. No i pamiętaj, że ludzie nie są tacy groźni na jakich wyglądają( no przynajmniej nie wszyscy:). ❤️ <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3YdYCE4jmu_kINk6qP6OHcQLmQbMWTMuEKbClz1o-DCV0S_ZNxvUFi0fex2pTviPvcn5pxXIGa5EV5S_RRqrKWCfUaZVn7QD0cLGLeSVOwDScFsTFfpp9XBBPGigPEH2fiRIZhV9W3w/s1600/8D817494-A338-41B7-BE33-4534F3484A41.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3YdYCE4jmu_kINk6qP6OHcQLmQbMWTMuEKbClz1o-DCV0S_ZNxvUFi0fex2pTviPvcn5pxXIGa5EV5S_RRqrKWCfUaZVn7QD0cLGLeSVOwDScFsTFfpp9XBBPGigPEH2fiRIZhV9W3w/s320/8D817494-A338-41B7-BE33-4534F3484A41.jpeg" width="240" height="320" data-original-width="768" data-original-height="1024" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-2925472509927355202019-03-05T21:48:00.000+01:002019-03-05T21:48:10.287+01:00ja i konkursymoje dzieci walczą w różnych konkurencjach, oprócz konkurencji wbijania paznokci w części ciała rodzeństwa czy wyrywanie włosów znienacka; grają,recytują, malują. A ja jako matka, No Orawie idealna uczestniczę wctych zawodach jako coaching i kibic w jednym. I mówię gubi teraz, że tego nie lubię. No dobra, nawet nie że nie lubię- chyba nie znoszę. Stresuje mnie to, wyczerpuje nerwowo. Jakieś dwa tygidnie temu byłam na meczu myszki i powiedziałam sobie,że już nigdy więcej.Drżalam jak piłka przelatywała obok jego nogi, a on nie trafił, wychodziłam z siebie jak piłka uderzała w słupek intradycyjnie już dla mnie przeklinałam,gdy myszce piłkę odebrali. I po kilku godzinach tego horroru, napięcia powiedziałam sobie,że nie dziękuję, za mecze narazie podziękuję. No i że wolę recytację zu. Ale po kolejnym doświadczeniu wierszyków, fragmentów prozy ininnych poetyckich piosenkach dochodzę do wniosku, że tego też nie lubię. Ten moment, gdy zu wychodzi, gdy mówi za szybko, za cicho, za głośno, a ja wychodzę z siebie, że dlaczego, że nie tak, że inaczej. I na te konkursy też nie lubię chodzić. Teraz myszka zaczęła grać w szachy, więc może ty będzie lepiej ...kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-71970240555826453432019-02-20T18:36:00.000+01:002019-02-20T18:36:04.573+01:00ja i 10po pierwsze było zaskoczenie, że już, że tak, że dziecko, że fajnie.
po drugie był szok, że choroba, że problem, że nie decyzja należy do nas.
po trzecie była siła, że jest dobrze, że jest moc, że jakoś to będzie.
po czwarte były pomarańcze i mandarynki, dużo jedzenia i duża waga.
po piąte był cud, że trochę boli, że w końcu jest, że cześć!
po szóste była nauka, że śpi, że je, że płacze, że krzyczy, że jest do góry nogami.
po siódme była energia, że w ciągłym ruchu, że szybko, że dynamicznie.
po ósme był talent, że mówi, że śpiewa, że recytuje, że rysuje, że zachwyca.
po dziewiąte były schody, że zaczyna dorastać, że ma swoje zdanie, że pyskuje, że jest głośna.
po dziesiąte jest Zuza- dziesięciolatka,która każdego dnia od nas wymaga, ale daje też w zamian dumę, że jesteśmy rodzicami Zu.
od dziesięciu lat niezmiennie- kochamy!!!
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgctsJtftcKtbkz2E43w-_cT39rNQ0ZOTm8vooSaTo7KRdQpGcF-O9dXIsqLy-oQ2K7WISbCnmgqO1eXHiYI7WlikEyuYfbef0AXM62GI3IxvbrzPqiGgyjm2yN2y-ijafEkR_xehmt9Q/s1600/IMG_2306.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgctsJtftcKtbkz2E43w-_cT39rNQ0ZOTm8vooSaTo7KRdQpGcF-O9dXIsqLy-oQ2K7WISbCnmgqO1eXHiYI7WlikEyuYfbef0AXM62GI3IxvbrzPqiGgyjm2yN2y-ijafEkR_xehmt9Q/s320/IMG_2306.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div>
kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-67490362466930230462018-05-16T20:55:00.000+02:002018-05-16T20:55:27.750+02:00po prostu synsześcioletni. Oszczędny w słowach i emocjach. Zakochany w piłce. Perfekcjonista na boisku. W życiu zawieszony, bywający szczęśliwy, zwłaszcza gdy kopie. Nasz ukochany- jedyny syn. Sto goli synu!!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4c52aVYo8I-KljBlBRoR-Zx2bjoZNVPw47mp82UfewnTD59Rja5aEHoSPNjV7c5C1y4ZMyd7dd_Vh9iduLmFAQ8xC4e0UzeLdvPK8r6zE8tecNOF5ptPPpkaFBMawzwZItN-vN6Za5A/s1600/IMG_9076.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4c52aVYo8I-KljBlBRoR-Zx2bjoZNVPw47mp82UfewnTD59Rja5aEHoSPNjV7c5C1y4ZMyd7dd_Vh9iduLmFAQ8xC4e0UzeLdvPK8r6zE8tecNOF5ptPPpkaFBMawzwZItN-vN6Za5A/s320/IMG_9076.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1280" data-original-height="960" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-75739530021497371502018-04-15T12:28:00.000+02:002018-04-15T12:28:47.495+02:00ja i przeładowaniemoje zwoje się przepalają, dlatego mnie tu nie ma. Wróciłam do pełnego etatu bycia kobietą, czyli pracownicą, matką, kurą domową i nie wiem, kim tam jeszcze. W pracy nabrałam sobie godzin, no bo kto jak nie ja. Dzieci prywatne mają swoje pasje, z których ani ja ani one nie chcą rezygnować. Dzieci służbowe pierwszy raz od kilku lat mają po 6 lat (też), a ja od tego odwykłam. Ilość informacji i innych rzeczy do zrobienia na już przerasta nawet taką mistrzynię planu (nawet drugiego) jak ja. Fizycznie czuję jak palą mi się zwoje i rzeczywistość wokół mnie przerasta, żołądek w ciągu dnia przyrasta mi do kręgosłupa, bo w tym całym "planningu" nie ma czasu na gotowanie, a w kwestii jedzenia uwzględnia zazwyczaj posiłki na stojąco. Niby waga powinna iść w dół, ale takie jedzenia raz dziennie na stojąco podobno temu nie służy. Więc i tu nie ma sukcesów. Po drodze były święta, które przemknęły niewidzialnie. I jedynym plusem zdaje się być pogoda, która od tygodnia jest naprawdę zjawiskowa. To ułatwia mi przeładowanie i wyładowanie wszystkiego na zewnątrz. Więc nie mam zapasów obiadów pomrożonych na cały tydzień, które teoretycznie mogłabym robić w weeekend,bo wtedy uciekam jak najdalej stąd. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdBi53QXFMrazmp5PJ_Xv5N79UG0qtCKzhDP02x6mxvf0qW7Ogk-AplTUEO6Rtar0bRhvNt28hPa9-A8e8DkI9IW2md8RvuDn7nERkf-5_mJ7vro1hCxb1TBf9Fr0ecOaEy9s08Ap2hQ/s1600/IMG_8630.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdBi53QXFMrazmp5PJ_Xv5N79UG0qtCKzhDP02x6mxvf0qW7Ogk-AplTUEO6Rtar0bRhvNt28hPa9-A8e8DkI9IW2md8RvuDn7nERkf-5_mJ7vro1hCxb1TBf9Fr0ecOaEy9s08Ap2hQ/s320/IMG_8630.JPG" width="240" height="320" data-original-width="960" data-original-height="1280" /></a></div> kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-88841104144836950272018-03-15T11:44:00.003+01:002018-03-15T20:41:57.540+01:00ja i ważne momentya właściwie to kolejny krok milowy na drodze mojego rodzicielstwa. Dorośliśmy do tego momentu, kiedy nasza najstarsza córka w świetle prawa może sama przemieszczać się z punktu A do punktu B. Ona osobiście chciała to robić gdzieś od 4 roku życia, ale widmo więzienia dla nas odwodziło nas od tej myśli. Teraz możemy to robić na legalu! Oczywiście, że chęć puszczenia jej była duża, bo taka samodzielność znacznie ułatwia funkcjonowanie rodziców trójki, gdzie każde z trójki ma inne pasje i upodobania. Niepokój budził jednak fakt, że Zu zdarza się wychodzić do szkoły bez plecaka albo chodzić w stroju na wf cały dzień w szkole, bo nie chce się jej już przebierać. I nieważne , że jest środek stycznia;-) Ale rozważając wszystkie plusy i minusy zdobyliśmy się na szczyt swojej odwagi i zrobiliśmy to! Tak, pozwoliliśmy jej na samodzielne przejście z punktu do punktu B. Odległość około 1 kilometra, w tym przejście przez dwie ulice, jedną mniej ruchliwą, drugą bardzo, ale ze światłami. I teraz uwaga- tu padną informacje, o których Zu nie wie, więc jak już Zu będziesz to czytała to tak, okłamałam cię wtedy!! Bo jechałam w aucie szpiega za tobą i patrzyłam, jak sobie radzisz. I wiedziałam, że połowę drogi szłaś ze swoją wychowawczynią, która szła do domu. I wcale nie wracałam z pracy, jak zobaczyłam cię pod klubem;-) Tak czy siak, dałaś radę, zdałaś test, choć oczywiście mogłaś zapiąć kurtkę, ubrać czapkę i włożyć szalik, ale i tak doszłaś i będziesz mogła to robić dalej. Idziemy dalej...do przodu!kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-26402170731512248532018-03-06T12:41:00.000+01:002018-03-06T12:41:43.307+01:00ja i szokwywołany przez najmłodsze dziecko. Pokładam w nim duże nadzieje, bo jest ostatnie i liczę, że mądrzejsza o dwójkę, teraz stworzę dzieło na miarę swoich potrzeb, bo wiekopomne są wszystkie moje dzieła. Do rzeczy, najmłodsze dziecko ma 13 miesięcy i na polu rozwoju ruchowego pozostaje w tyle, bo jego starsze rodzeństwo już samodzielnie śmigało, a ono się nie spieszy. Jako że wiem, jak smakuje chodzenie dziecka rocznego, wcale nadmiernie z tego spowolnienia nie płaczę. Jeżeli zaś chodzi o rozwój intelektualny dziecko H. (czyli to najmłodsze) zaskakuje mnie każdego dnia. Jest bowiem już całkowicie komunikatywna na swój sposób i gdyby nie fakt, że w nocy dalej coś jej stale doskwiera to do ideału brakował by jej tylko ....jeden krok. I tak na przykład sytuacje z dziś. Odbieram ją ze żłobka i pytam: jak tam twoje zęby, jest coś nowego? ( bo tym razem ząbkowanie idzie nam wyjątkowo opornie i dokuczliwie) A ona otwiera szeroko buzię, wkłada palec i pokazuje mi swoje zęby i dziąsła. Potem pytam: a fajnie dziś było? A dziecko H. z uśmiechem na twarzy kiwa mi głową na tak!! (do tej pory wyrażała tylko negację) Na koniec dojeżdżamy do domu i mówię to co teraz pora drzemki? Obracam się patrzę, a w foteliku siedzi moja Haleczka z zamkniętymi oczami i wielkim uśmiechem. Kiedy zaczęłam się śmiać i mówić, że chyba za wcześnie na takie sztuczki, otwarła jedno oko, drugie nadal zamknięte i zaczęła się śmiać. Prawda , że szok!!Nie doceniałma jej...aż tak!kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-26783680058880224982018-02-27T11:46:00.000+01:002018-02-27T11:46:54.321+01:00ja i mężczyźnimoi prywatni, póki co. Mam ich dwóch i tyle mi wystarczy. Mężczyźni, w tym ci moi też, podobno są genialnymi strategami. Tak przynajmniej powszechnie się uważa. Planują wielkie bitwy, tworzą wybitne konstrukcje, zdobywają góry i osiągają więcej niż kobiety. A ja cały czas nie wiem, jak to jest możliwe? Gdzie my kobiety popełniamy błąd, że im udaje się wmówić ludzkości ten fakt swojej wielkości. Wielkości, która jest fikcyjna.
Bo jak inaczej nazwać nieumiejętność wyrzucania pustych opakowań, a nie wkładanie ich z powrotem do lodówki!! Tak, robią to od najmłodszych lat i najbardziej przeraża mnie myśl: a co jak oni to wyssali z mlekiem matki? Ale jak to z moim mlekiem takie coś!!! Niemożliwe!! Syn został przyłapany na gorącym uczynku. Zrobił sobie płatki, wylał całe mleko i co robi? Wkłada pustą butelkę do lodówki!! A ja się pytam, jak to możliwe. W przypadku jego ojca, który robi tak cały czas, zwalałam to na teściową;-) Nie zwracała uwagi, nie dopilnowała synusia. Ale nie, to nie tak działa!! Bo mój młodszy osobisty mężczyzna robi to samo.
Już nie wspomnę o tym, jak oni nie potrafią robić kilku rzeczy jednocześnie. Mój młodszy mężczyzna wychodząc z przedszkola ubiera się około 15 minut, a zakładnie buta w jego wykonaniu jest symfonią mojej nerwicy. Nie umie również założyć kurtki, a rzeczy z rękawa położyć obok siebie. Takie czynności są zbyt banalne. On wyjmuje czapkę i szalik i wyrzuca je na sam środek przedszkolnego holu!! Kto by zwracał uwagę na takie szczegóły, no raczej nie wybitny strateg, który na pamięć zna wartość wszystkich piłkarzy ligi europejskiej, ale nie potrafi zapiąć kurtki tak, aby zamek się nie rozszedł. Starszy mężczyzna ma to samo, osiąga sukcesy, nagrody, kanały na yt, a pozostawienie go na godzinę z dziećmi zawsze kończy się tak samo. I tu akurat nie ma znaczenia, czy był ojcem jednego dziecka czy trójki. Po każdym powrocie muszę zaczynać od wrzasku na widok tego "wybitnego planowania".
No ale ja jestem tylko kobietą, a my nie jesteśmy wybitnymi strategami, tylko uzdolnionymi robotami, które nie przechodzą obojętnie obok porzuconej zabawki. My po prostu zwracamy uwagę na drobiazgi, dla nas pusty karton po mleku automatycznie ląduje w koszu, a klocki składamy dla tego, bo nie chcemy na nie nadepnąć, a wtedy znowu "k.....!" Mężczyźni pozostają dla mnie strategią, nad którą muszę jeszcze popracować!
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgthKl2Lbi7T9yiT1JOANFLI_zazflF5ZxhZwBwVb4UOERaF1ufl29ce1QHAePnUywMe9hifecnRKrUPVOx_vD6COyT0bmWi39QlJlPF5-2OEs-ADAc3lERDHjhyphenhyphenlaHiW3YcQOnlQaRQA/s1600/IMG_8120.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgthKl2Lbi7T9yiT1JOANFLI_zazflF5ZxhZwBwVb4UOERaF1ufl29ce1QHAePnUywMe9hifecnRKrUPVOx_vD6COyT0bmWi39QlJlPF5-2OEs-ADAc3lERDHjhyphenhyphenlaHiW3YcQOnlQaRQA/s320/IMG_8120.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZCKoOymO_wnFeMUzwymwH6hUfalhGWe54aQQBeqvqivFe0eNqeR6b9YhwzaU-_c_Xw-Ven4WqwtykU_vLvQyE6SU3B-cGx24XR2cmsC_LGEYOqrYfxNBkSDzKa6MR2SE9TgncZa0hzA/s1600/IMG_8121.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZCKoOymO_wnFeMUzwymwH6hUfalhGWe54aQQBeqvqivFe0eNqeR6b9YhwzaU-_c_Xw-Ven4WqwtykU_vLvQyE6SU3B-cGx24XR2cmsC_LGEYOqrYfxNBkSDzKa6MR2SE9TgncZa0hzA/s320/IMG_8121.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-40900760668344134022018-02-20T18:23:00.000+01:002018-02-20T18:23:00.238+01:00ja i dziewięciolatkapo pierwsze, jak co roku, nie mogę w to uwierzyć. W to, że jestem mamą już dziewięcioletniej córki. Moja mała, ciągle najmniejsza, córka jest prawie nastolatką, której marzeniem jest posiadanie własnego telefonu komórkowego, a największa radością dzisiejszego dnia jest założenie swojego maila.Tak, moja dziewięciolatka toczy ze mną milion wojen w ciągu dnia, zaczynając od mycia zębów, poprzez ubranie koszulki z krótkim rękawem na mróz, aż po rozczesanie włosów, które podobno u nastolatek koniecznie muszą być do pasa. Jestem mamą córki,która nie może sprzątać swojego pokoju, bo "właśnie pisze pierwszą autobiografię". Codziennie upuszczam około setki przekleństw pod nosem, prosząc, aby moja dziewięciolatka nie ćwiczyła swoich talentów cały czas- tak ma ich całe mnóstwo, tańczy, śpiewa, recytuje, maluje. A na każdą moją prośbę odpowiada: bu-ja!I pomimo tych dziewięciu ton dojrzewających problemów, jest moją małą Zu, której zazdroszczę siły, odwagi, determinacji, talentów, radości i tego, że wszystko jest:bu-ja!!Zuziu! niech w twoim życiu wszystko będzie "bu-ja!" jak najdłużej.
PS. uwielbiam twoje selfie;-)
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3X9kvF2l3Epqmj_FpR7rjVx7KLUBSXYDw72vew5qlhyp08ikWtOsuk229aTss6cr8yCWGBWFAyaQJrGTtzQKwHtKpH09uzHmC9QzSadWUFiZuEh7GQeXkXgWxNWaJOlIdzLTIZUIaww/s1600/zdj%25C4%2599cie.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3X9kvF2l3Epqmj_FpR7rjVx7KLUBSXYDw72vew5qlhyp08ikWtOsuk229aTss6cr8yCWGBWFAyaQJrGTtzQKwHtKpH09uzHmC9QzSadWUFiZuEh7GQeXkXgWxNWaJOlIdzLTIZUIaww/s320/zdj%25C4%2599cie.JPG" width="320" height="240" data-original-width="640" data-original-height="480" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGyyf1_hNKQQKc7-EKoUhCPk7bFPy0TWn17h86f8EE7fqvCjUeFc6OPY2bQGDZwRJfAs2luNhziKdqdxN1rWZRRTFX_txe8b6cKHfLuPnk2CUcwGOXtH4bZ94Q-P-F7VG5qz_MWDhvnw/s1600/zdj%25C4%2599cie%25281%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGyyf1_hNKQQKc7-EKoUhCPk7bFPy0TWn17h86f8EE7fqvCjUeFc6OPY2bQGDZwRJfAs2luNhziKdqdxN1rWZRRTFX_txe8b6cKHfLuPnk2CUcwGOXtH4bZ94Q-P-F7VG5qz_MWDhvnw/s320/zdj%25C4%2599cie%25281%2529.JPG" width="240" height="320" data-original-width="480" data-original-height="640" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-54641489958708012282018-02-10T21:20:00.000+01:002018-02-10T21:20:22.597+01:00ja i zimaopowiem wam bajkę. Wszędzie jest biało, białe są dachy domów i szczyty gór. Śnieg pokrył wszystkie szarości i dumnie błyszczy w promieniach słońca. I tu kończy się bajka, bo dalej jest bieg rzeźnika. Niektórzy moi znajomi płacą grube pieniądze za start w tych biegach, gdzie tarzają się w błocie, polewają zimną wodą czy też skaczą przez obręcze z ogniem. A ja to miałam, sorry mieliśmy, za darmo. No może nie całkiem za darmo, bo wywczas zimą jest chyba nawet droższy niż latem, kanapa ( wyciąg) porsche kosztują swoje, a i zwykłe orczyki nie należą do tych darmowych.Więc straciliśmy sporo kasy za wrażenia rodem z biegu rzeźnika w wersji premium. Zima i narty z ery przeddzieciowej zawsze były czasem chillu, jeżdżenia, prędkości, chillu, spania, chillu i relaksu. Z jednym dzieckiem było już gorzej, ale jeszcze do zniesienia. Z dwójką pojawiały się już komplikacje, ale wracaliśmy i jechaliśmy znowu. Natomiast z trójką to jest... rzeź. A to jak pisałam, że rozpływam się ubierając jedno dziecko zimą teraz osiąga swoje apogeum i już nie tylko się rozpływam, ale tonę w morzu łez i potu. Bo ojciec moich dzieci jest dobrym ojcem,ale jest mężczyzną (!), a to znaczy, że się ubiera i komunikuje: jestem gotowy. Tak miał zawsze i z tego się chyba nie wyrasta.
Zaczynając więc od rana jest bosko. Pokój jest jeden, najmłodszy kurczak chcąc korzystać z uroków zimy budził się o 6, więc reszta też pół godziny no max godzinę później dołączała , aby niby towarzyszyć w zabawie. Potem było śniadanie. Na stoliku najpierw rozlewało się mleko, bo syn korzystał z mleka prosto od krowy, potem kruszyła się cała bułka, bo starsza córka jada tylko bułki z szynką, a na koniec najmłodsza córka ściągała obrus razem z herbatą. Następnie było ubieranie. Dla przykładu syn ubiera rajstopy trzy razy i za każdym razem źle, a córka znowu ta starsza, na komendę, że ma ubierać już spodnie narciarskie i wychodzić zaczyna się rozbierać do naga. Oj, tam pomyliło się. Najmłodsza z rodu oczywiście gotuje się w kombinezonie,co komunikuje w swoim wrzeszczącym języku. Ojciec jest gotowy. Jak już wszyscy wyjdą, średnio po okołu 20 minutach, zostaję sama na 3 minuty, biorę głęboki oddech i wspieram się w myślach:dasz radę!
Wychodzenie z auta na stoku zajmuje jakieś 30 minut, bo w międzyczasie syn wyciera kurtką wszystkie auta ze śniegu i kurzu, córka tarza się w rowie ze śniegiem i nie obchodzi jej to, że przecież ma ubierać buty narciarskie. Potem zanim je włożą to wsypują sobie do nich, oczywiście znowu przez przypadek, kulki śniegu. Synowi to już w ogóle przypadkowo wpadają, bo w jego życiu nic nie dzieje się przez niego.
Potem niby jeżdżą. Syn po dówch zjazdach już nie chce, córka jeszcze chce. Syn się uczy, córka już umie, więc potrzebne im różne wyciągi. Nie wspomnę już o naszych egoistycznych potrzebach i taka jazda w ogóle nas nie kręci. A do tego syn oczywiście nie chce sam wyjeżdżać na orczyku, więc muszę go wciągać do góry na swoim kolanie, więc wieczorem czuję ból rąk i nóg, i to bynajmniej nie z jazdy. No i przytrafiają nam się nieoczekiwane wypadki, jak kupa w majtkach w trakcie podchodzenia z nartami pod górę, bo kogoś zawodzi przeczucie!
Ale są też plusy, najmłodsza córka zasługuje na słowa uznania, bo potrafi wysiedzieć do 4 godzin grzecznie w wózku,czyli jest jakieś wow.
Po tej ekscytującej jeździe, jest czas posiłku. Oczywiście wszystkie góralskie knajpy pękają w szwach, bo dziwni turysći chcą jeść w tym samym czasie. A my musimy usadzić wszystkich nas plus wózek. Jest ciasno, rozlewamy picie, rozyspujemy frytki, zalewamy obrusy barszczem, no i nigdy nie jesteśmy cicho.
Po tak ekscytującym dniu, wracamy do naszego wieloosobowego pokoju i kładziemy najmłodszego kurczaka, który zasypia bez problemów, ale w ciemności. A my ze strachu, żeby już jej nie zbudzić, bo mamy już dość atrakcji, siedzimy w ciemności i dzięki Bogu mamy internet LTE, bo wtedy przez chwilę świat jest w zasięgu naszego wzroku. I znowu jest 6 rano. I tak mija nam ten zimowy wypad, który jest uroczy i piękny w tych chwilach, które utrwalamy na zdjęciach, bo to, co dzieje się poza nimi jest biegiem rzeźnika z trzema ciężarkami:-)
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1rS3QgnDI5vIEidLHo_Bne49ZCoyNDZ58Gmme9CcPRiaJVe9tUoJHOjASJ6LN2ixMTe7oDpAE7_xI26r2p6DyvqTL1sbjKPQtLQPwzKRG_JPC0df2Gv0DY2Lo3NOw5EoWTITncCWwnQ/s1600/IMG_7861.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1rS3QgnDI5vIEidLHo_Bne49ZCoyNDZ58Gmme9CcPRiaJVe9tUoJHOjASJ6LN2ixMTe7oDpAE7_xI26r2p6DyvqTL1sbjKPQtLQPwzKRG_JPC0df2Gv0DY2Lo3NOw5EoWTITncCWwnQ/s320/IMG_7861.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5LRK3OPHulRREK52SLpWjAr-bLW94JbYbCOe1KUvg-TA8hIYuoOK1rqdITw12WUV7v0tdXc9bnvIrvJJAETWtbUYH8MVdwoQDoQXGMc8yn9MABlAb5tSI1rM4zr4wwRIZ-ybH0ZKKMQ/s1600/IMG_7870.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5LRK3OPHulRREK52SLpWjAr-bLW94JbYbCOe1KUvg-TA8hIYuoOK1rqdITw12WUV7v0tdXc9bnvIrvJJAETWtbUYH8MVdwoQDoQXGMc8yn9MABlAb5tSI1rM4zr4wwRIZ-ybH0ZKKMQ/s320/IMG_7870.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaU7j51KeWhmw4oN1ZjnOl0yWcCOrnIY57-nkmFw0qNjc7B0SuJ73g8Lf6EuH3VkKpZHzoD6vPlDVYxGisyhjGo_phHFWLeOvf36o0jouhg7yxDKgc66uM4mcj874jnVautM9C2ioPSA/s1600/IMG_7918.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaU7j51KeWhmw4oN1ZjnOl0yWcCOrnIY57-nkmFw0qNjc7B0SuJ73g8Lf6EuH3VkKpZHzoD6vPlDVYxGisyhjGo_phHFWLeOvf36o0jouhg7yxDKgc66uM4mcj874jnVautM9C2ioPSA/s320/IMG_7918.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijcYaULgypGMD9eNue9Im-mfYCU5AQiLkXcXEQVnv_VRauFHv7uMPE59lsWMEgYgDuwAtFQMCxZpho4L46zXDLocIOoZ9JfWjaJUjtiUIQcPIVMD75J28lRsARUfxxW1oeLpb7wB4nkg/s1600/IMG_7924.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijcYaULgypGMD9eNue9Im-mfYCU5AQiLkXcXEQVnv_VRauFHv7uMPE59lsWMEgYgDuwAtFQMCxZpho4L46zXDLocIOoZ9JfWjaJUjtiUIQcPIVMD75J28lRsARUfxxW1oeLpb7wB4nkg/s320/IMG_7924.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihvZDD4jbwBpMQCu-12tV6i885X_ubzgrFk-VXjAcLKv9xf3UpGkGnCBaNYJi_fbnQdI61y65gkbPqV95r54CwIbj01Ct0p9PaxCKxf3oWbz8ORLSHBmLV8eB1jvYIrudwxqHxg17v8Q/s1600/IMG_7927.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihvZDD4jbwBpMQCu-12tV6i885X_ubzgrFk-VXjAcLKv9xf3UpGkGnCBaNYJi_fbnQdI61y65gkbPqV95r54CwIbj01Ct0p9PaxCKxf3oWbz8ORLSHBmLV8eB1jvYIrudwxqHxg17v8Q/s320/IMG_7927.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuo_sGKpkM3uTzLflaeTE3_DXyH0BQ4Fp6qTD2tb9Scz85oodNhoZe7kGnW78OM-I2LDeANPXf42tPSco2PA8X88vGcYt7IscfC1LLYY5NOeRpCcS0Fb-6S9-2bw7U4Eo_ER88F-Qelg/s1600/IMG_7931.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuo_sGKpkM3uTzLflaeTE3_DXyH0BQ4Fp6qTD2tb9Scz85oodNhoZe7kGnW78OM-I2LDeANPXf42tPSco2PA8X88vGcYt7IscfC1LLYY5NOeRpCcS0Fb-6S9-2bw7U4Eo_ER88F-Qelg/s320/IMG_7931.JPG" width="240" height="320" data-original-width="960" data-original-height="1280" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqej3m2D1vq5na0fOZVCsfj3TSOL2zbW9E6v2Pi-Uj6UDBceEv8q408vIfDMx4Vwfa9fzC0uyNrJoiC6HC2EZfRX6FwW_d0gNwUiTLYcL4WXFG5AwyTnOUv2bus8Dmabj7l8ky3cyj0w/s1600/IMG_7939.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqej3m2D1vq5na0fOZVCsfj3TSOL2zbW9E6v2Pi-Uj6UDBceEv8q408vIfDMx4Vwfa9fzC0uyNrJoiC6HC2EZfRX6FwW_d0gNwUiTLYcL4WXFG5AwyTnOUv2bus8Dmabj7l8ky3cyj0w/s320/IMG_7939.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5FyF_F0R7ucY0H4BtUg_3twWZVYRFqltZ4EQQijXRkMYLoRmacAg809FoIs6YaV6EjAG_dw-0XoWOJlpK_fDincDt2oUnrC3T7Zkjcuj1hu51vrhaO89DnUqfoH7TB0aL0p2MqO-oDg/s1600/IMG_7949.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5FyF_F0R7ucY0H4BtUg_3twWZVYRFqltZ4EQQijXRkMYLoRmacAg809FoIs6YaV6EjAG_dw-0XoWOJlpK_fDincDt2oUnrC3T7Zkjcuj1hu51vrhaO89DnUqfoH7TB0aL0p2MqO-oDg/s320/IMG_7949.JPG" width="320" height="240" data-original-width="1600" data-original-height="1200" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-3304172029860217642018-02-01T21:36:00.000+01:002018-02-01T21:36:44.702+01:00ja i Halinkapoznałyśmy się rok temu. W okolicznościach dość sprzyjających, bo szybkich. I tak jak poprzednio powiedziałam: cześć i już wiedziałyśmy, że jesteśmy dla siebie. Potem czas płynął, działo się to, co dzieje się zawsze. Uczyłyśmy się siebie, raz z większym, raz z mniejszym powodzeniem. Pojawiały się drobne chwile zwątpienia i kryzysy, w których mówiłam sobie: po co mi to było?? Ale w tym wszystkim było coś, co każdy z nas ma indywidualnego. Coś, co powoduje, że każdy z nas jest wyjątkowy i inny id pozostałych. U Halszki to spokój i radość. Bije od niej duża doza dystansu do rzeczywistości i to czuć. Czuć, że lubi obserwować świat i ludzi wokół. A do tego, chyba ani po mamie ani po tacie, jest bardzo pogodna. Od początku była. Uśmiech ją wyróżnia. Są rzeczy, w których jest wolniejsza, nie biega jeszcze, ale jest bystrzejsza i bardziej przenikliwa. Umie liczne sztuczki, ma dwa zęby, spory apetyt, budzi się w nocy ( czasami tylko raz i to są nasze sukcesy;-)), uwielbia Antka, akceptuje ;-) Zuzę i kończy rok!
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlXSQ6XwUoxR1JdJfRGtkgGk56WWQKIJbSUjYxLc6Yi12l3sZmKQpGHD-sRjdgrm5NCnzqJWRCnGZMDTYHCTHEr79gXZJJMdjNBqLqGIg__PULncoLJFTkGI886ELARSunWekftSqstg/s1600/IMG_7806.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlXSQ6XwUoxR1JdJfRGtkgGk56WWQKIJbSUjYxLc6Yi12l3sZmKQpGHD-sRjdgrm5NCnzqJWRCnGZMDTYHCTHEr79gXZJJMdjNBqLqGIg__PULncoLJFTkGI886ELARSunWekftSqstg/s320/IMG_7806.JPG" width="240" height="320" data-original-width="1200" data-original-height="1600" /></a></div>kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-45912313987254305362018-01-17T13:04:00.000+01:002018-01-17T13:04:53.159+01:00ja i wolny czastak, to będzie skandaliczna wypowiedź. Tak, to będzie coś, co zburzy wszystkie mury. Tak, to będzie coś, co zatrzyma bieg krwi, a włosy staną wam dęba. Tak, nie wiem czy jesteście na to gotowi. Uwaga mówię to- miewam wolny czas. Nie, że go mam cały czas czy raz na zawsze. Tak to nie, ale miewam go. I nie wiem, jak wy to robicie, że go nie miewacie. Teraz na przykład go miewam i go tak pięknie marnuję. I tak lubię go marnować. Czasami. I nie robię wtedy brzuszków, i nie czytam mądrych książek, i nie przyrządzam bio posiłków, i nie bawię z dziećmi, i nie czytam im książeczek, i noe bazgrzę farbkami, i nie sprzątam w szafkach, i w ogóle to nie robię nic z tych rzeczy, które być może w dzisiejszych czasach „fachowa, nowoczesna” matka powinna robić. Po prostu wgapi się w okno, siedzę na Facebooku, w tle leci byle co w tv(!), a jak mi się to znudzi to robię sobie okropne zdjęcia z uszami. Tak robię to, do czego inni się nie przyznają.Miewam wolny czas i marnuję go najpiękniej, jak potrafię. kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-67588505205296109482018-01-02T17:44:00.002+01:002018-01-02T17:44:25.508+01:00dlaczego nie warto mieć trójki dzieci?Często, gdy podejmujemy jakieś decyzje robimy głosowanie, że niby taka domowa demokracja. I tu pojawił się problem, bo młode kurczęta zaczęły angażować najmniejsze pisklę i podnoszą jej rękę przy swoich wyborach, wygrywając w ten sposób i forsując soję idiotyczne pomysły. Czas zakończyć te demokratyczne rządy w kurniku, jak w Państwie potrafią, to ja nie dam rady??;-)kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-30290924763484419562018-01-01T22:51:00.002+01:002018-01-01T22:51:49.834+01:00ja i 2017szybciej niż kiedykolwiek. Często obok siebie, zazwyczaj wychodząc z siebie za sprawą swoich „dzieł” sztuk 3. Bo to właśnie ta trzecia sztuka wprowadziła taką wielkà zmianę. Tak, teraz mogę to powiedzieć- jest różnica między dwójką, a trojkà dzieci. I wcale nie jest tak, że jedno w tą czy w tmatą to już żadna różnica. Nie wierzcie w to!! Wracając do 2017-mój rok matrixu, dojrzałości i poczucia, że robię się stara. Takie mam poczucie, że garderobę trzeba wymienić, że w lustrze się nie poznaję, że już nikt nie pyta mnie o dowód. Ale przed nami rok 2018- mam nadzieję, że wolniejszy, bardziej skupiony na mnie w sobie. No i parzysty, a ja wierzę, że liczby parzyste przynoszą mi szczęście. Parzyście na to liczę!kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-53587794919285177202017-12-30T21:11:00.000+01:002017-12-30T22:36:38.149+01:00ja i książka pochłaniają mnie, lubię je dotykać. Tak, należę do tych, którzy je wąchają. Jak zaczynam jakąś i poczuję, że mi leży to nie umiem przestać jej czytać. Wtedy mogę nic nie robić, nawet okruszki mi nie przeszkadzają. Chłonę ją każdą swoją częścią i sprawia mi to rozkosz. Były takie wakacje, gdy byłam dużo młodsza i nie byłam opiekunką stada, z których nie pamiętam nic oprócz książek. Zapisałam się do biblioteki, gdzie spędzałam wakacje i codziennie wypożyczałem jedną książkę, czasami dwie. Nie miałam wtedy znajomych, nie chciało mi się jeść, ale wtedy przeczytałam wszystko Vonneguta. Było bosko. Teraz też wpadam w takie transy, ale jest ciężej, kontroluję to, bo wiem, że wtedy maksymalnie zaniedbuję stado. Siedzą przez większość dnia przy bajkach, nie wychodzimy z domu, marudzą, nudzą się, ale ja nie umiem się oderwać. Dlatego ograniczam te transy. Ale właśnie po tygodniu wyszłam z jednego i muszę wam tę książkę polecić, ktokolwiek tu jeszcze zagląda. „Księga nocnych kobiet” Marlona Jamesa to powieść mocna, o Jamajce, o niewolnicach, o przemocy, o fizyczności, o relacjach między kobietami, o relacjach między kobietami a mężczyznami, trochę o miłości, wiele o samotności. To taka powieść, która śni mi się w nocy, to takie zdania, które chodzą mi po głowie, to takie bohaterki, które czuję, że stoją koło mnie. Wpadnijcie w ten trans- warto!kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-48767876798404431732017-12-27T14:51:00.002+01:002017-12-27T14:51:36.946+01:00koniec z dziećminadeszła wiekopomna chwila. Chwila, w której postanowiłam, że koniec z dziećmi. Teraz na pierwszym planie będę zwłaszcza ja. Choć teraz tak myślę, że chyba zawsze byłam ja. Tylko to ja nie było mną kobietą- Kasią przede wszystkim, a mną matką. I właśnie to postanowiłam zmienić. Nie che być już przede wszystkim matką. Chcę być znowu sobą. Jak ja to zrobię? Tego właśnie jeszcze nie wiem, ale muszę się za to zabrać.<br />
Wiem, że jestem dobrą matką, bo dzieci mam ładne, mądre, szczęśliwe. Choć z drugiej strony jestem matką nieudolną, bo dzieci mnie nie słuchają, są głośne, pyskate. Zwłaszcza te większe, bo najmniejsze na razie jest bardzo grzeczne i zasługuje na pochwały, co może świadczyć, po raz kolejny o tym, że praktyka czyni mistrza. Czyli temat matki mam jakoś tam sklasyfikowany i ogarnięty, choć zajęło mi to trochę czasu i energii, a w trakcie tego zapomniałam, jak to jest być przede wszystkim sobą.<br />
Najważniejsze jest chyba zamknięcie drzwi. Zwyczajne wyjście poza to, odcięcie, zamknięcie się w innym świecie i nie myślenie o tym, co jest za drzwiami, co się tam dzieje i jakby to było, gdybym weszła tam z powrotem. To jest najważniejsze, ale też najtrudniejsze. Z obserwacji gatunku wydaje mi się, że mężczyzną wychodzi to łatwiej, szybciej i mają się z tym o wiele lepiej. Nam potrzebny jest czas i jakaś supermoc, na którą nie każdą z nas stać. Dlaczego tak jest? Nie wiem, póki co, ale bacznie obserwuję i na pewno na coś wpadnę.<br />
koniec z dziećmi, uwalniam je z siebie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwdTiXFkUHhIJFTA_eRtpNTMZX_8iIQ8ali2e7HWgHaAbTv2G0r6Z14B_iHhoPeA43zvgDlEHojWSunW_NWp8-A_OYk06C2cqHfD4IrV2j03gTB3oXvD2xaLNLtwq3_cGExywlGVDIbw/s1600/IMG_7344.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwdTiXFkUHhIJFTA_eRtpNTMZX_8iIQ8ali2e7HWgHaAbTv2G0r6Z14B_iHhoPeA43zvgDlEHojWSunW_NWp8-A_OYk06C2cqHfD4IrV2j03gTB3oXvD2xaLNLtwq3_cGExywlGVDIbw/s320/IMG_7344.JPG" width="320" /></a></div>
<br />kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-3406556491223040122017-11-19T21:22:00.001+01:002017-11-19T21:22:16.179+01:00o żonieledwo zgasły znicze, przyschły chryzantemy, zgniły resztki dyń, a już w ich miejscu pojawiły się choinki na wypasie, Mikołaje w stylu amerykańskim i polskim, prezenty z błyszczącymi kokardkami, renifery, elfy, anioły i inne błyszczące gadziny. Słowem wszyscy, oprócz Mikołajowej. Jej nie widać, ale w sumie czemu mnie to dziwi? Rozmiar ma większy niż 38, więc nie wpisuje się w trend lansiarskich anielic, a do tego Mikołaj cały czas się buja ze swoimi elficami, że hoho, więc biedna małżonka "czuje magię przygotowań do świąt". Tak, to jest magia. Latanie z siatami, tworzenie list zakupów tak długich, że i rolka papieru toaletowego wymięka, a i tak zawsze o czymś zapomnisz, stanie w kolejkach, żeby nabyć najbardziej zjadliwe kąski. Nie daj Boże , jeździsz autem- bój na parkingach przypomina prawie bitwę pod Grunwaldem, a większość wgnieceń i zarysowań to właśnie " przedświąteczne pamiątki ". Takie można rzec prezenciki od losu. No właśnie prezenty. Dumasz, co by tu nabyć, aby nie strzelić bankruta i nie ratować się " u bociana ", no i żeby nie były to znowu skarpetki, bo karma wraca i ty też dostaniesz kolejne Mikołaje na stopy . I znowu Mikołaj, a gdzie szanowna małżonka ? A no tak, czuje magię przedświątecznych przygotowań. Jak już przytacha te wszystkie siaty na domowy biegun północny, to zaczyna się prawdziwa magia szorowania okien, co by dzieciątko wiedziało, gdzie wlecieć z tymi cudnymi skarpetami, podłóg i kurzy, żeby kochana rodzina mogła jeść którąś z dwunastu potraw wprost z podłogi, bo taka błyszcząca i pucuje toaletę, bo wiadomo po takim jedzeniu.. I jak już skończy poerwszą fazę magicznych przygotowań, to zaczyna to cudowne świąteczne gotowanie. 12,14,24 ile tam potraw chcecie. A kto powiedział, że w kuchni nie można spać, pilnując makówek, karpi, galaret i innych barszczy. Mikołajowa przepełniona magią przedświątecznych przygotowań wcale nie zazdrości Mikołajowi, który tylko się buja, a ona tarza się w blasku i to do tego, co roku w taki sam sposób. Zacznijmy świętowanie, Mikołajowe !kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-40018923492115906812017-11-03T09:46:00.000+01:002017-11-03T09:46:10.719+01:00rodzice bez medalusą rodzice na medal. Tacy, którzy dostają listy gratulacyjne, podziękowania, ich zdjęcia wiszą na szkolnych gazetkach, a nazwiska są odmieniane przez wszystkie przypadki. Tacy rodzice się angażują, gotują, kopią, kupują,rysują, wycinają i grają na zębach. Dowiaduję się o nich i ich "czynach", gdy odbieram dzieci z uwielbianych przeze mnie instytucji państwowych. I zawsze, gdy widzę opisane ich zasługi to dopadają mnie uczucia: podziwu i smutku. Podziwu, bo nie mogę wyjść z zachwytu, że ci rodzice wydają swoje prywatne pieniądze, żeby na przykład kupić magnetofon, poświęcają czas, żeby wykarczować górkę, pomalować klasy, przynoszą ołówki i kolorowe kartki. Naprawdę:łał!! A smutek mnie ogarnia, bo my z ojcem nie jesteśmy rodzicami na medal. Nie grabimy przedszkolnych liści, nie chodzimy na szkolne wycieczki, nie przebieramy się za Mikołaja, ani nawet kartek białych nie przynosimy, bo nasze dzieci wszystkie zamalowują. I oczywiście, jak jest prośba o upieczenia ciasta to się zgłaszam, w najgorszym wypadku kupuję, ale nigdy nie robimy niczego tak sami od siebie. Nie proszeni. I dlatego nasze nazwisko nie jest pisane złotymi zgłoskami na tablicach chwały i jako jedna z nielicznych nie dostałam listu podziękowania na koniec roku. Ojciec nic sobie z tego nie robi, mówi, że my mamy trójkę i gdybyśmy wszędzie karczowali tę trawę to byśmy już w ogóle chyba nie spali, ani czasu dla siebie nie mieli. Może ma rację, choć czasami chciałabym chyba taki plastikowy medal, żeby połechtać swoje rodzicielskie ego. Choć z drugiej strony chyba wolałabym dostawać listy gratulacyjne za to, że dziecko jakieś takie wyjątkowe w jednej czy w drugiej dziedzinie. No, ale do życia bez medali chyba też muszę się przyzwyczajać, na wszelki wypadek.kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-32359055284898390762017-10-25T14:23:00.001+02:002017-10-25T14:48:39.671+02:00o smutnym chłopcuAntek chodzi do przedszkola, które realizuje program "optymistyczne przedszkole". Wszędzie uśmiechy, kodeksy optymistycznych dzieci, nauczycieli, rodziców. A wsród tego dziecko A., które raczej jest pochmurne, a ostatnio to nawet rzekłabym całkowicie zachmurzone. Coraz bardziej nas to niepokoi. Postanowiliśmy podjąć jakieś działania. Jednym z nich było podjęcie przeze mnie dziś rozmowy na temat jego optymistycznego przedszkola. Produkuję się tłumacząc na czym polega optymizm. Że jak pada deszcz to optymista się cieszy, że moze skakać w kałużach, gdy sypie śniegiem to się cieszy, że można lepić bałwana i tak dalej się rozkręcam. Na co dziecko A. odpowiada: dlatego ja nie chcę chodzić do TEGO przedszkola. Chcę się wypisać!! No Houston, mamy problem ze smutnym chłopcem. kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-62079957248336701252017-09-19T11:33:00.001+02:002017-12-27T13:45:15.807+01:00dziełamoje spowodowały, że u mnie taka cisza. Starsze dopasowywały swoje grafiki zajęć do mojego życia, a młodsze dzieło systematyzuje sobie to, co umie. A umie siedzieć, umie pić mleko z butelki, umie jeść stałe posiłki, umie sama się bawić, umie byc grzecznym dzieckiem, umie spać w dzień nawet dwie godziny(!). Nie umie natomiast spać całą noc i budzi sie co dwie- trzy godziny. I nie jest to głód, nie jest to choroba, nie jest to ból tylko miłość do cyca. Miłość, którą matka definitywnie chce ukrócić. I nie ma, że boli, trzeba być twardym. Kiedy już jednak zapominam o drobnych rysach na nych dziełach, to mogę się im przyglądać i porównywać i gdakać na ich temat.<br />
<div class="separator" style="clear: both;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc9QR5ihxFf8Q9FQK_GDDM7DgGw0MypZ0ujMyIFOUlXwK7XlLanpDycEgqQU22imOMipmgHXiBtHkJmZTJhIP60DdiCcMgsW371cs594JvpVGNZ2ICBrfwxWQDWsuH5bH-YlhzT29whw/s640/blogger-image-1986666419.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc9QR5ihxFf8Q9FQK_GDDM7DgGw0MypZ0ujMyIFOUlXwK7XlLanpDycEgqQU22imOMipmgHXiBtHkJmZTJhIP60DdiCcMgsW371cs594JvpVGNZ2ICBrfwxWQDWsuH5bH-YlhzT29whw/s320/blogger-image-1986666419.jpg" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhc9QR5ihxFf8Q9FQK_GDDM7DgGw0MypZ0ujMyIFOUlXwK7XlLanpDycEgqQU22imOMipmgHXiBtHkJmZTJhIP60DdiCcMgsW371cs594JvpVGNZ2ICBrfwxWQDWsuH5bH-YlhzT29whw/s640/blogger-image-1986666419.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuCYmnEHO_h6YRF3d_pY6_2Wk7_FBKYB1mRMd8WPZXts_TLfVe-aP-yTr3EyaL6K71Z0rJ59H5QQf4fXf_3YAXkn_yfEdCJ-5xFbudRPjZktZ2zxVhkR-S4v9oVDeCSXJiioK5YNKobA/s640/blogger-image--1494869286.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuCYmnEHO_h6YRF3d_pY6_2Wk7_FBKYB1mRMd8WPZXts_TLfVe-aP-yTr3EyaL6K71Z0rJ59H5QQf4fXf_3YAXkn_yfEdCJ-5xFbudRPjZktZ2zxVhkR-S4v9oVDeCSXJiioK5YNKobA/s320/blogger-image--1494869286.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuCYmnEHO_h6YRF3d_pY6_2Wk7_FBKYB1mRMd8WPZXts_TLfVe-aP-yTr3EyaL6K71Z0rJ59H5QQf4fXf_3YAXkn_yfEdCJ-5xFbudRPjZktZ2zxVhkR-S4v9oVDeCSXJiioK5YNKobA/s640/blogger-image--1494869286.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj01mtUFW8VZoR3_Vtn2ce67ej0fH3TTPPrTJo6e4MFsRCUqKitXbk-TDA7gODyV9AqDLkASfvf1Frmjb-6DkozQ9PjaXuhGXtABoPR-hcz8bAgVsoZ403Y9ymntQa71mocct0QMP61rQ/s640/blogger-image--460813475.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj01mtUFW8VZoR3_Vtn2ce67ej0fH3TTPPrTJo6e4MFsRCUqKitXbk-TDA7gODyV9AqDLkASfvf1Frmjb-6DkozQ9PjaXuhGXtABoPR-hcz8bAgVsoZ403Y9ymntQa71mocct0QMP61rQ/s320/blogger-image--460813475.jpg" width="240" /></a></div>
kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4856551552091643875.post-36488871397538109252017-08-12T11:25:00.001+02:002017-08-12T11:53:50.281+02:00nie zabieraj tego!unikam postów moralizatorskich, poradniczych, doradczych, bo nie czuję się matką ekspertką i wydaje mi się, że wciąż niewiele wiem. Ale nadszedł ten moment, gdy chce się z Wami podzielić swoimi jakże "celnymi uwagami" dotyczącymi rodzicielstwa. Będzie o pakowaniu. Punkt pierwszy, o którym juz chyba kilkakrotnie wspominałam, nie cierpię się pakować. Punkt drugi, ojciec dzieci jest minimalistą ( no może nie w kwestii ilości potomstwa, ale w pozostałych już tak). Z połączenia tych dwóch rzeczy powstanie garść porad o tym, czego nie warto ze sobą pakować, a dzięki czemu nawet rodzina z kartą dużej rodziny nie musi brać ze sobą przyczepki, wystarczy tylko bagażnik dachowy;-)<br />
Po pierwsze- nie trzeba brać ze sobą tony zabawek dla dzieci. Te starsze mogą się spokojnie bawić patykami, liściami, starymi butelkami i pojemnikami po jogurtach, a niemowlakom wcale niepotrzebne są grzechotki, bo i tak lepiej bawią się chusteczką nawilżaną, łyżeczką czy pustym, metalowym pudełkiem po cukierkach, które zjadły te starsze dzieci.<br />
Po drugie- nie zabieraj ze sobą wszystkich słoiczków dla niemowlaka, bo przy intensywnym zwiedzaniu i tak nie ma czasu na ich podanie, a podgrzanie to już w ogóle zawracanie głowy. Wystarczy cyc i karm matko i delektuj się kilkoma czynnościami mniej, w stylu mycia butelek, łyżeczek no i jeszcze prania tych wszystkich śliniaczków i upapranych ubranek. Dziecko przeżyje, a bagaż będzie lżejszy.<br />
Po trzecie- jak już jesteśmy przy ubraniach, to uważam za zbyteczne branie parzystej liczby ubrań zapasowych. Bo świat się nie zawali ( tak, nie zawalił się) jak dzieci chodzą w lekko ubrudzonych spodenkach czy w koszulce z kleksem z loda. Szczególnie jeżeli większośc czasu i tak spędzasz na plaży, czy na wsi, a nie w muzeum w Luwrze.<br />
Po czwarte- zbyteczne będą wszystkie cudowne kosmetyki do ciała dla matki typu balsamy, żele, maseczki, że to niby wieczorem zrobisz sobie spa, bo czasu więcej. Nie daj się oszukać! Żadnego spa nie będzie, bo czasu wcale nie jest więcej, a za dzieckiem na wakacjach musisz biegać tak samo, jak w domu, albo i więcej, bo może się jeszcze utopić w jakiejś sadzawce, więc taplasz się cały dzień w wodzie, że skórę masz raczej jak żaba, a wieczorne spa to poduszka, na którą padasz twarzą do dołu, of course!<br />
Po piąte- wszędzie są sklepy i gdy czegoś zabraknie, skończy się lub nie daj boże, jednak zaczną ci przeszkadzać koszulki brudne od lodów, to możesz skoczyć tu i tam i nabyć to, czego potrzebujesz.<br />
<br />
To o czym zapomnieć jednak nie możesz to melisa i dużo chusteczek nawilżanych, bo na wakacjach z dziećmi będą ci potrzebne, pozwolą wyjść z twarzą -czystą- z wielu sytuacji!kasiahttp://www.blogger.com/profile/14744674691992488080noreply@blogger.com4