środa, 17 lutego 2016

z życia matki pacjentki

jako matka pacjenta i pacjentki jestem raczej spokojna i cierpliwa. Cechuje się też dużą ufnością i wyrozumiałością. Tłumacząc sobie braki tu i tam czynnikiem ludzkim, złą pogodą i innymi tego typu powodami. Ale wraz ze wzrastającą ilością wizyt u lekarzy specjalistów moje przekonanie o tym, że jest się kolejnym numerkiem, nazwiskiem, kartoteką czy kartą chipową -narasta. I powoli zaczyna mi to przeszkadzać. Być może dlatego, że sama wobec siebie stawiam wysokie wymagania, w pracy i w życiu, i od innych oczekuję tego samego. Może to błąd, ale trudno mi czasami zaakceptować brak wysokich standardów wobec siebie, których niektórzy sobie nie stawiają i stąd chyba narastająca irytacja we mnie. Tak jak wspomniałam narazie proces jest powolny, ale sam fakt, że zaczęło mi to przeszkadzać jest niepokojący.
Do myśli szpitalno-filozoficznych skłoniła mnie dzisiejsza wizyta u laryngologa. Wizyta kolejna, już nawet nie pamiętam która. Wizyta miała być kolejną ostatnią przed zabiegiem planowanym na grudzień, a przeniesionym na marzec. Zabiegiem u dziecka Z. dla jasności. Wchodzę do poczekalni, a tam pusto, głucho, ani jednego człowieka, co wzbudziło mój niepokój. Pojawia się kartka: Pani doktor przebywa na urlopie. Dobrze urlop każdemu się należy, ale dlaczego nie zadzwonili. Przecież wszędzie, zawsze przy każdym okienku, w każdej rejestracji pytają o numer telefonu i człowiek krzyczy ten numer, że wszyscy wokół słyszą i znają już jeden z twoich sekretnych numerów do zapamiętania. No nic nie zadzwonili, trudno. Pytam: i co teraz, bo córka ma mieć zabieg, miałyśmy przyjść na wizytę do pani doktor, która leczy nas od 1, 5 roku!! Jest zastępstwo. No dobra niech będzie. Co prawda wolałabym być prowadzona przez jednego lekarza od początku do końca, aby była jakaś chronologia, konsekwencja i ścieżka leczenia, bo jak się zaraz okaże, każdy ma swoje sposoby. Ale trudno, nie po to zrywałam siebie i kurczaki o 7.30, żeby teraz odejść z niczym. Idziemy z zastępstwem . Pani nas przyjmuje, robi badanie, płucze uszy i mówi proszę zaczekać 15 minut i badanie powtórzymy. Aha- zdziwiłam się. Bo ta "inna" pani dokotor, nas lecząca, za każdym razem kiedy przychodziłyśmy i czyściła uszy mówiła, że niestety teraz badania nie zrobi, bo nie można bo to prąd, a to woda i że musimy przyjść za tydzień. Więc brałam te l4 dwa tygodnie pod rząd, bo niby się nie da. A tu proszę, można po piętnastu minutach. I kto ma rację? Początkowo się wystraszyłam , bo tamta przez tyle czasu wyryła mi  w głowie, że prąd i woda. I już widziałam Zuzę płonącą albo co najmniej strzelającą piorunami. No ale przecież zastępstwo też lekarz, więc czekamy i robimy badanie jeszcze raz. Przypomnę w poczekalni nie było nikogo oprócz mnie i dziecka Z. i dziecka A. Po 13 minutach idzie lekarz zastępstwo i pyta: A Pani czeka do laryngologa?? Rozglądam się, może jest tam jeszcze ktoś, kogo ja nie widzę. Upewniam się, nie nie ma. Odpowiadam: Tak ja do Pani, byłam u Pani w gabinecie 10 minut temu!!czyściła pani ucho, robiła badanie!!!Zastępstwo: o widzi Pani ja całkiem zapomniałam. I w tym momencie pomyślałam, że jednak coś tu nie działa, że to ignorancja, że to brak profesjonalizmu. Bo ja rozumiem, gdyby tam były tłumy, ja rozumiem gdyby badanie było 5 godzin wcześniej, ale upłynęło 10 minut i nie było tam żywego ducha, wiec to chyba jest przegięcie. I nawet ja spokojna matka pacjentki muszę sobie trochę żółci popuścić. Nie wspomnę już o tym, że terminy są z co najmniej miesięcznym okresem oczekiwania, a tam nie ma ani jednego pacjenta. Więc coś tu chyba jednak nie gra!
Dobra ulżyłam sobie. Badanie wyszło tak jak poprzednio, czyli zabieg jednak potrzebny, a moje przygody jako matki pajentki tylko nabierają rozpędu.

4 komentarze:

  1. MATKO POLKO... widze JASNE zmiany! Kiedy to nastąpiło?? haha
    :-) wypij Melise przed kolejną wizyta :-) a Pani doktor wez podaruj w prezencie suplement na pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A Zu strzeliła piorunami ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ku mojemu zdziwieniu właśnie nic a nic;-)

      Usuń
    2. To ku pocieszeniu , odkąd zaczeliśmy brać hormon , to i ja czuje się jak jakiś numerek. Ciągle tylko testy i wyniki i tu za duzo a tu za mało . I o niczym innym się nie dowiadujemy , jak tylko o jakiś numerach i normach :)

      Usuń

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...