czwartek, 7 lipca 2011

O wakacjach

Wyjeżdżają ludzie na te swoje upragnione wczasy do tych uroczych, zacisznych, turystycznych miejscwości. Przyjeżdżają napakowanymi samochodami, no bo przecież niczego nie można zapomnieć. Męczą się w korkach, robotach drogowych i innych upałach, choć to ostatnie to  rzadkośc w naszym umiarkowanym kilmacie, ale nie daj boże ktoś akurat trafi, to jego też może trafić, ale szlak. Do rzeczy. Dojadą już w końcu ci wszyscy wczasowicze do tych swoich zarezerwowanych "agroturystycznych", "niby wiejskich" pokoi, a tu ....w pokoju telewizor, prysznic i toaleta- to już jest standard, żeby czuć się jak w domu. Na obiady pizza, spaghetti, kebab, gyros czy zupa krem z borowików z groszkiem ptysiowym z plamką śmietany. Na ulicah tłumy, bo wszyscy przecież chcą przyjechać do tej znanej " zacisznej, uroczej miejscowści", o której wiedzą wszyscy i dobrze jest się tu pokazać, bo znajomi w pracy zzielenieją z zazdrości, bo wiedzą, że wczasy w tej "zacisznej wiosce" są po prostu drogie, czyli, że nas stać! Więc tłok już mamy, znajdzie się też bankomat na rogu, bo przecież kasę skądś trzeba brać. Są przynajmniej trzy aquaparki z wodą termalną, tor kartingowy, tor rolkowy, dyskoteka, kino, dwa tysiące restauracji, a każda w stylu wiejsko-miejskim, bo niby swojskie drewninane ozdoby i góralskie pasy, ale z drugiej strony luksusowy ekspres do kawy, żeby biedny turysta mógł się czuć jak u siebie i mógł się napić latte, machciato czy inne ciapato. Co by tu jeszcze? Szkoda tylko, że nie ma ruchomych chodników i że górki są,  a no i można by na to Morskie Oko samochodem podjechać. Bez przesady w jakich czasach my żyjemy!!
I na początku sobie myślałam, boże a czemu ja znowu muszę w tej swojej chatce cygańskiej rezydować, bez tch wszystkich wygód, w tym błocie, bez bieżącej wody, a gospodarze te krowy i kury hoduja, jako nieliczni już we wsi. I chodzą, te kury oczywiście i srają mi pod drzwiami. Ale wczoraj jak tak na chwilę przestałao sobie padać i refleksyjne z córką swoją poszłam po tej uroczej cichej wsi na spacer to pomyślałam sobie, że się cieszę, że jestem nadal w takim samym miejscu jak 25 lat temu, no może 20 bo tv mamy z anteną na zewnątrz i nie trzeba biegać po pokoju , żeby złapać sygnał. Bo przyjeżdżając na wakacje naprawdę mam inaczej niż w domu, i dopoczywam od tego wszystkiego, co mnie tak przytłacza na codzień. I może i błocko jest już na wszystkich moich spodniach, ale jako jedyna w całej tej "zacisznej wsi" mogę powiedzieć, że to naprawdę agroturystyka i że naprawdę człowiek ma fajnie i ma co opowidać i wspominać i czym się cieszyć i robić co innego niż codziennie. Szkoda tylko, że wszystko wokół zamieniło się na "megawiochę" w miejskim wydaniu.

2 komentarze:

  1. Kate o miejscach parkingowych zapomniałaś wspomnieć, bo to nawet przy naszej cygańskiej chatce ostatnio problem:)). A wakacje w tej agroturystyce są bezcenne i jedyne w swoim rodzaju. Mnie ich brakuje najbardziej:)) i w sierpniu chciałabym przynajmniej na tydzień się tam wybrać. A Zuzu tez podobno zachwycona:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieniądz robi z wszystkiego... jeszcze większy pieniądz, odbierając tak naprawdę wartość, za którą ludzie płacą;)
    Kiedy jadę do Zakopanego, idę w góry na boczne szlaki i nie szukam "agroturystyki", bo za dobrze pamiętam lata spędzane na wsi u dziadków. A poza tym po godzinach wędrówki myślę tylko o odpoczynku w wygodnym (i tanim) łóżku. Nie przejmuję się tym, że innym odpowiada codziennie piwo na Krupówkach:) Każdy z nas wybiera to, co mu odpowiada:)

    OdpowiedzUsuń

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...