czwartek, 27 maja 2010

..

że niby takie fajne "rodzinne" zdjęcie z okazji dnia matki;-)Proszę zauważyć, że mama ubrała córkę tak samo jak siebie, że niby takie podobne;-) A tak poza tym to przypomniał mi się teleturniej, który kiedyś , dawno temu, był emitowany w telewizji Katowice, pod tytułem "Matki i córki". Zawsze chciałyśmy tam iść z mamą, ale nigdy nie doszłyśmy;-), a tam zawsze matki i córki były tak samo ubrane. Z tęsknoty za niespełnionymi marzeniami, z nadzieją na spełnienie ich w nowej roli, bo może reaktywują ten program na moja prośbę dołączam to cudowne foto...i dedykuję wszystkim zabawę pod tytułem znajdź różnice...

poniedziałek, 24 maja 2010

every little helps...

zuza. Nie mogłam się oprzeć, ten slogan jednego z brytyjskich marketów, przychodzi mi do głowy za każdym razem, kiedy zuza sprząta ( dość wątpliwie) ze mną.



środa, 19 maja 2010

jest super...






jest super, więc o co ci chodzi...
że deszcz pada,
że nudno,
że już nie masz pomysłów jak zabawić twoje dziecko,
że coś cię boli,
że w ogóle musisz stać z łóżka,
że o co w ogóle chodzi,
powinnaś się już przyzwyczaić do deszczu, przecież nie pierwszy raz pada
a do dziecka to tym bardziej, przecież nie od wczoraj je masz
dla mam z dziećmi, szczególnie
oraz z przepowiednią dla babci,
czasami dzieci nie lubią czapeczek, ale właściwie to o co im chodzi,
przecież jest super;-))

wtorek, 11 maja 2010

sztukmistrz(yni) z .....zabrza





8.15- pierwsza sztuczka. Zuzia wstaje w łóżeczku i woła "mama, tata" ewentualnie "tata, mama" wyczekując, niczym małe szczeniaczek, kiedy któreś z nas się podniesie i pokaże, że żyjemy i wyciągniemy naszego Groszka z więziennego łóżeczka.
9.00- mam zaczyna korepetycje, a Zuzia jak w zegarku zawsze robi kupkę, na co uczniowie lekko się dekoncentrują, ale jako że chodzą już rok, to się też przyzwyczaili, że rytuał to rytuał i nie ma zlituj" kupa musi być"
10.00- czas popisów, czyli Zuzia bawi się lalą, wozi ją w wózku, kładzie spać, zawsze na poduszce lub kocyku, dla mnie to największe zaskoczenie macierzyństwa, przecież nigdy jej nie pokazywałam jak się bawić lalkami, ani nie mówiłam jej, że lalę trzeba kłaść na kocyku,a jednak;-) Potem jest zabawa z naszym psem Bobem, najlepszym na świecie bo na dwór nie trzeba z nim chodzić, a i przytulać się bardzo lubi. a Zuzia oczywiście reaguje i jaka mówię Bob to idzie grzecznie po naszego psa i oczywiście go przytula. W międzyczasie mama pije kawę, co jest niezmiernie trudne, gdyż Groszek zawsze chce pić z mamy kubka. Oczywiście staram się przenieść uwagę z kubka mamy na kubek Zuzi, ale efekty mierne, a raczej krótkotrwałe, na tyle, że kawę piję szybko, na stojąco i bez kawiarnianych ceregieli. W trakcie zabaw Zuzia również bawi się z "gogo" to nowe słowo nazywające nasze żółwie. Zabawa polega na tym, że Zuzia wkłada ręce jak najgłębiej się da, a mam z drżeniem serca obserwuje, kiedy żółwie się zdenerwują i ugryzą ten mały paluszek. Jest jeszcze czytanie, które Zuzia uwielbia chyba po mamie, początkowo kręg zainteresowań lekturami skupiał się na Zuzi półeczce, która ma, ale ostatnimi czasy w kręgu fascynacji znajdują się wszystkie półki, i biedne moje książki cierpią barrrrrdzoooo. Jest jeszcze opcja spaceru i wtedy sztuczka polega na tym, że przy wejściu do jakiegokolwiek sklepu Zuzia widząc jajka niespodzianki woła"jaja" i wyciąga błagalnie ręce i robi oczy zbitego psa, prosząc,a by kupić jej rzeczone "jaja". Tu następuje fascynacja pań ze sklepu, które zawsze powtarzają ten sam tekst" taka mała, tak woła". Podobne teksty z cyklu" taka malutka, a tak chodzi" albo patrz "jaka malutka dziewczynka, a jak ładnie idzie" słyszymy na każdym spacerze i zawsze wykonujemy z Zuzia kurtuazyjny uśmiech pod tytułem "tak, tak już to słyszałyśmy".
12.00- teoretycznie drzemka i jest bosko, kiedy się przytrafia. I naprawdę staram się cały czas zrozumieć dlaczego raz wychodzi, a tyle razy nie. co robię źle??????;-)))
15.00- Przyjeżdża "dziadzia", którego zuzia poznaje po aucie i woła. No i jedzie Zuzia do "baby" i "boba",a mama idzie uczyć innych i siebie cierpliwości, bo czas pracy jest podzielony w moim życiu na ten przed zuzią, kiedy moja cierpliwość była zdecydowanie większa niż w czasie pracy po Zuzi, kiedy czasami wręcz stoję na granicy załamania nerwowego powtarzając 15 razy ( bo tylu mam uczniów) Please open your book!!!
19.00- wracamy do domu- wszyscy, że niby taka wesoła rodzinka:mama, tata i dziecko. a naprawdę w domu zaczyna się bieganie pod tytułem "przygotuj Zuzię do spania", "daj tacie obiad", "zjedz coś sama, bo jesteś głodna", a no i nie pytaj "jak tam auto";-) )wtajemniczeni wiedza jak drażliwe bywa to pytanie).
20.30- zazwyczaj nastepuje najwspanialsza sztuczka w ciągu dnia, czyli Zuzia zasypia, aczkolwiek istniej możliwość, że akcja zasypianie przedłuża się do 22.
22.00- zazwyczaj panuje cisza i już czekamy na kolejny dzień pełen sztuczek.

środa, 5 maja 2010

weekend dla idiotów

bo niby długi, a naprawdę krótki( bo co to za przedłużenie , jeden marny poniedziałek). Bo niby majowy, a naprawdę bardziej przypominał głęboki październik. Bo niby wszyscy mieli grillować, spełniać taką nową Polską tradycję, ale ten grill musiałby się chyba odbywać w piekarniku albo ewentualnie na patelni w kuchni, no chyba, że ktoś ma balkon, chociaż i takie pomysły już się pojawiają, a co odważniejsi nawet je realizują. Tak więc wpisując się w ten "idiotyczny" weekend wybraliśmy się do naszej starej, poczciwej Bukowiny T. I niby, jak za każdym razem nie było niby najgorzej, ale słońca nie było, padało tylko trochę, chatka pełna, więc wszyscy się o siebie obijali. Ludzi też na wsi dość sporo, a do tego jeszcze turystyka w rozwija się w tak ekspresowym tempie, że niestety nasze dzieci już nie będą miały okazji ani szans robić tego, co my robiliśmy, zwiedzać i podziwiać tego, co my podziwialiśmy. Bo zamiast lasów i łąk, rosną jak grzyby po deszczu, którego nota bene ostatnimi czasy nam nie brakuje, domy wczasowe, restauracje, baseny termalne i inne budki z pamiątkami i serkami górskimi, a wszystkie świeże, pyszne, i z prawdziwej bacówki. Tylko ja się pytam, gdzie te wszystkie bacówki się znajdują jak ich nigdzie nie widać, bo wszędzie tylko pensjonaty. Nie chce nawet myśleć, o tych bacówkach i polskich owcach w dalekich Chinach. Tak więc może lepiej było siedzieć w domu i nie rozczarowywać się tak bardzo widokiem budowy nowego kumpelsku hotelowego zamiast gór. W końcu nikt nie mówił, że zawsze będą góry w miejscu gór.Świat idzie naprzód, wydłużają się weekendy, to i miejsc noclegowych musi być więcej, a przecież mało kto chciałby spać na halach, no chyba, że targowych z gratis śniadaniem i obiadokolacją. Nadchodzi nowy, wspaniały świat, a w nim nasze dzieci na tle płotów, budów, dróg i mostów. Czyli z pejzażem w tle...A skąd ja właściwie mogę wiedzieć, że one wolałaby mieć zdjęcie na tle gór?To tylko ludziom starej daty się tak wydaje;-)



sobota, 1 maja 2010

świat małych ludzi

jest olbrzymi. A najciekawsze, że w ogóle ich nie przeraża, wręcz przeciwnie, czym większy tym lepiej. Tym bardziej pobudza, otwiera i dodaje jakieś niesamowitej energii, nie wiadomo skąd. W takich otwartych przestrzeniach, nie ma ograniczeń, nieważne czy ktoś jest z przodu czy z tyłu, ważne, że się porusza, że się biega. Są co prawda obawy, ze strony mamy i taty głównie, o twarz, o głowę, o 6 zębów, ale kto by się nimi przejmował. No i ten zachwyt "innych", ze taka mała a tak chodzi...bezcenne.

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...