czwartek, 11 września 2014

klęska urodzaju

nic się u mnie nie dzieje. Nie ma o czym pisać, ale stwierdziłam, że tęsknię za waszymi komentarzami, więc napiszę o tej twórczej posusze, żeby uzyskać od was jakąś motywację, inspirację.
Bo tworzenie wymaga fermentu. Coś musi się dziać, zmieniać, być w procesie, żeby inspirować. A u mnie kicha!!
Codziennie to samo według grafiku. Dzieci dalej w takiej samej dziczy, Antek nadal wakacjuje u babci, więc mam, że tak powiem komfort posiadania tylko jednego dzikiego dziecka.
Jedyne co się u mnie zmienia to hormony, które nigdy nie były moją mocną stroną i zawsze mną manipulowały. I tak jeszcze wczoraj w nocy przeryczałam całą bijąc się  z myślami, że jestem wyrodną matką, bo cały czas pracuję, bo znowu napchałam sobie trzy tony zajęć. A dziś już znowu przypływ endorfin i pozytywne myślenie, przynajmniej teraz, że wszystko tak super ogarniam, że zdrowa jestem i że w ogóle do przodu i tyle. Czekam do wieczora, z niepewnością.
I taka to ci klęska twórcza u mnie...

6 komentarzy:

  1. Ja czytam zawsze chętnie! Dlatego proszę pisać (i zmienić kolor czcionki na ciemniejszy, bo ciężko czytać białe na takim ciemnym tle) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nad kolorem czcionki postaram sie popracowac,natomiast kazda pozytywna opinia cieszy;-) takze grazie

      Usuń
  2. U mnie tez spadek nastroju... i to znaczny.... wszystko jest do DUPY i nic mnie nie cieszy.... oby do wiosny....

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mnie hormony nie dzialaja... wiosna??? Jaka wiosna... tu wieczna jesien!!!

    OdpowiedzUsuń

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...