wtorek, 20 maja 2014

jezu jak się cieszę

że w końcu przyszło upragnione, wytęsknione, wyczekiwane przeze mnie słońce I nawet nie narzekam, że jak zwykle na początku sandały mnie mega obcierają, ale to minie.
że stoją już na każdym rogu panie z "truskawkami z Polski" i koktajl sobie zrobię, i truskawki  z cukrem. Z Polski.
że ubieranie rano dwójki niesfornych dzieci zajmuje 20 minut!!!a wcześniej było dwa do trzech razy tyle.
 że córka wstaje taka szczęśliwa, bo  w końcu może ubrać krótki rękaw i spódniczkę bez rajstop. I nie ma krzyku, że włóż sweter, bo wszyscy pryzmarzają, a ona, że nie, bo chce krótki rękaw i tyle.
że piec z ogrzewania się w końcu nie włącza i jest szansa na mniejszy rachunek przynajmniej dwa razy w roku.
I co prawda dzisiaj jest dopiero pierwszy dzień tego "eldorado", ale ja wierzę, że tak już zostanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...