poniedziałek, 6 stycznia 2014

wózkowa dyskryminacja

to, że rodzice z dziećmi są dyskryminowani wiedziałam już od jakiegoś czasu. I o ile rodzice z jednym dzieckiem jeszcze mniej, o tyle rodzice z dwójką i z większą ilością są skazani na niebyt w sferze życia kawiarniano- imprezowo- kulturalnego.
I to nie chodzi już tylko o schody, które wyrastają wszędzie i trzeba tachać te ciężarne wózki, obijać te drogie kółka i resory czy co tam jeszcze w tych brykach nie ma, no a przede wszystkim to obija się to dziecię zapakowane do fury.
I to nie chodzi o to, że znajomi cię olewają, nie uwzględniają w swoich planach imprezowych, bo albo są bezdzietni, więc po co im o dzieciorach słuchać, co niejako rozumiem, albo są dzietni i tak pochłonięci swoim własnym dzieckiem, że nie mają ochoty na więcej dzieci, albo standardowo nie mają czasu, bo cały czas pracują, prasują, przewijają, gotują, wycierają, czego już usprawiedliwić nie mogę.
A do tego dochodzi jeszcze powszechna, społeczna wręcz niechęć do obecności dzieci w miejscach publicznych. A szczególnie, gdy owe dzieci są nadpobudliwe, nadruchliwe, ogólnie znudzone życiem i stale potrzebują wrażeń. Tak to są fakty. Wczoraj nie chciano wpuścić mojego Antoniego do restauracji, tylko dlatego, że był w wózku!!!Ale za to jakim wózku!!! No wstyd! Zbulwersowanie moje osiągnęło szczyt, bo jako matka wyedukowana, ba nawet gnederystka! pragnę przebywać w miejscach publicznych, a że jestem matką, która nie ma na stałe zatrudnionej opiekunki, która by to zawsze z pisklakami zostawała w domu, co nie powiem było by spełnieniem jakiś tam marzeń, to pisklaki fruwają ze mną. Tym wstrętnym "door selctorem", był Włoch, który nawet nie śmiał mówić po polsku, co jeszcze dodało pikanterii całej sprawie. Nie będzie Włoch pluł nam w twarz.
 Do środka oczywiście Antonio ostatecznie wszedł, uwagi nasze zostały wyrażone, ale moją bulwersacja skłoniła mnie do owych przemyśleń, że mówię stanowcze nie faktowi, aby rodzice mogli przebywać tylko w tych "kulkowych gettach", gdzie panuje jazgot i krzyk, a zjeść można tylko frytki i hot-doga i popić bezpłciowym latte!!!

6 komentarzy:

  1. No to się w głowie nie mieści , jak on tak mógł , i to włoch !!! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotychczas nie zdarzyła nam się podobna przygoda. Powiem więcej, w coraz większej ilości restauracji w naszym mieście pojawiają się tzw kąciki malucha, które służą właśnie przyciągnięciu rodzin z małymi dziećmi. Gdyby mnie spotkała sytuacja, którą opisujesz, z pewnością nie wróciłabym do tej restauracji. Z dziećmi, czy bez nich. Pamiętliwa jestem :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem gorącą oredowmiczka kacikow dla dzieci w restauracjach, uwielbiam je, powinny być wszędzie. A tam też prędko nie wrócę, bo pamietliwa jestem też;-)

      Usuń
  3. Tego zupelnie nie rozumie! U nas wlasnie Wlosi sa z tego znani, ze lubia dzieci! Do tej resturacji bym juz w zyciu nie poszla! Niech sie wypchaja! Ale moze jest jakies formu na ktorym mozna sie poskarzyc??? Powinni dostac zla ocene!!

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe, dobre :) Ale najważniejsze, że się postawiliście!

    OdpowiedzUsuń

prezent

był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...