w naszym wydaniu wygląda tak. Patrzysz w lewo jest jedna sztuka,
patrzysz w prawo druga sztuka też się wyłania zza drzewa. Czyli są ,
rachunek się zgadza. Rozkładasz się na kocu, a tu : mama kupa!! Czekaj
chwileczkę tylko się podniosę, odłożę kubek z kawą. Nie, nie, ja muszę
już. Kupa, kupa, no chodź. Więc biegniesz z kubkiem z kawą, ciągniesz
drugą ręką dziecko mniejsze, żeby samo na kocu nie zostało. Dobytek
zostawiasz, bo kupa ważniejsza. A tu jak zwykle- fascynacja toi-toiem.
No przecież chciałaś kupę. To rozbieraj się i siadaj, a nie zadawaj
kolejny raz pytania: co to jest: (chodzi o pisuar, przedmiot odwiecznej
fascynacja zuzy)a po co to? a czy kupę chłopcy też tu robią?
W
końcu udało się,więc już myślisz, że wrócisz z kawą na koc i wypijesz ją
jak cywilizowani bezdzietni. Ale nie - teraz siku chce druga
sztuka.Wcale nie chcesz, bo zlałeś się w pampersa, widzę. Chce siku,
chcę siku. No więc ściągasz gacie i pampersa. I znowu przerabiasz
pytania: a co to? a po co? a kto to? Ale na szczęście jakieś tam siku
było. Pampers założony z powrotem, spodnie jakimś cudem też, kawa nawet
nie rozlana. Wracam na koc. Siadasz, już podnosisz kubek, a tu: mama
chce pić. Ja też chce pić. Chce piciu.
Dopiero wypili po wielkim
kubku soku. Ale już nie ma- tłumaczysz, Ale ja chcę, to napij się wody z
bidonu, ale jak sok. Ale tłumaczę, że już wypiłaś i masz tu wodę. Ale
ja chcę. Więc krzyczysz- NIE MA- SPOKÓJ.
Dobra kryzys opanowany.
Ale cóż to, nagle dobiega: nudzę się, co mam robić. Nudno mi. A
równocześnie: mama to moja hulajnoga. Dzidziuś nie może. Mama ja chce
kask. Mama, mama, mama....
I tak prze dwie godziny uroczego
chillingu w niedzielny poranek na katowickim pikniku: przystanek
śniadanie.Impreza bardzo udana, polecam ją i nas na kolejne wypady na
pikniki, bo stałam się fanką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz