Wiem, że co roku przed świętami jest tak samo. Rozpoczyna się polowanie na darczyńców, a liczba apeli o pomoc wzrasta albo po prostu staje się głośniejsza. Domy Dziecka, pajacyki, szpitale, hospicja, chore dzieci...Całe mnóstwo.
W tym roku te wszystkie apele trafiają do mnie jakoś mocniej. Nie wiem, czy to kwestia tego, że się postarzałam, czy tego, że stałam się matką dwójki dzieci, czy apeli jest więcej, czy buzują we mnie hormony. Fakt jest taki, że gdzie się nie obrócę to ktoś o coś prosi. A ja tylko beczę, kiedyś byłam twardsza. Przełączam kanały w tv, nie oglądam wiadomości, bo ciągle gdzieś jest jakieś cierpienie. Nie dam rady pomóc wszystkim, wiem. Złoszczę się też, bo ciągle nie potrafię zrozumieć jak to możliwe, że jedni zastanawiają się , jaką furę sobie jeszcze dokupić i ile wydać na nowe szmaty, a inni zbierają grosz do grosza, aby pomóc swojemu dziecku. Wiem, jestem dużą dziewczynką i powinnam wiedzieć, ż etak to właśnie działa i tak jest zbudowany świat. Ale czasami tego nie ograniam.
Do rzeczy, z morza potrzebujących wyłowiłam Anotsię. Sama jestem mamą dwójki dzieci z wadami genetycznymi i wrodzonymi. Na szczęście narazie nie potrzebujemy pomocy, ale gdyby zaszła tak konieczność też bym chciała, żeby inni mi pomogli, bo zawsze jest łatwiej. Podziwiam rodziców Tosi za robotę, która odwalają, Tosi życzę dużo zdrowia i zgodnie ze swoją filozofią życiową, wiem, że tak będzie, bo inaczej być nie może. A was proszę o wsparcie. Przekażcie jakiś grosz na operację nóżek Tośki, jak wszystkie/wszyscy się skrzykniemy to Tośce się uda. Wejdźcie tu i pomóżcie Tosi!!!
czwartek, 29 listopada 2012
środa, 28 listopada 2012
luksusowi rodzice
mają tak:
18.30- dziecko A. śpi snem nocnym, po wcześniejszym wykąpaniu i szybkim nakarmieniu. Zasypia w 5 minut, samodzielnie odłożony do łóżeczka.
20.45- dziecko Z. śpi, samodzielnie, po bajce oglądanej lub czytanej.
21.00- mama śpi;-) chociaż ostatnio nawet później około 23!, bo tata zapodaje ciekawe filmy albo niekończące się debaty na temat planów życiowych, sztuki albo finansów to ostatnie jest najgorsze i zazwyczaj mama idzie w takim wypadku spać wcześniej!
6.00 dziecko A- po dwóch karmieniach w nocy około 22 i 2, wstaje i w miarę samo bawi się w łóżku, mama lub tata muszą mu jedynie podrzucać co jakiś czas nowe grzechotki.
7.30- wstaje dziecko Z. i jest wyekspediowane od przedszkola.
8.00- dziecko A. je śniadanie i idzie spać.
11.30- dziecko A. budzi się ze swojej 3,5 godzinnej drzemki! je i już zazwyczaj nie śpi do 18,30, czasami zdarza się krótka drzemka maks. 40 min.
14.30- dziecko Z. wraca z przedszkola.
I znowu jest 18,30 i tak w kółko. Na taki luksus ciszy nocnej dzieci o 21 trzeba sobie zasłużyć i zapracować albo po prostu urodzić się takimi "luksusowymi rodzicami" jak my.
wtorek, 20 listopada 2012
update fotograficzny
z życia Antka.
1. w końcu jest i fura.
2. biszkopt, czyli nowość dla Antka, ale przypadła mu do gustu, bo da się kruszyć,więc jest ok. I zajęcie na parę minut spokoju.
3. tak poza tym to Antek już chwilę siedzi, więc jest progress i coraz sprawniej idzie mu układanie nóg do raczkowania. Zdolniacha po mamie;-)
1. w końcu jest i fura.
2. biszkopt, czyli nowość dla Antka, ale przypadła mu do gustu, bo da się kruszyć,więc jest ok. I zajęcie na parę minut spokoju.
3. tak poza tym to Antek już chwilę siedzi, więc jest progress i coraz sprawniej idzie mu układanie nóg do raczkowania. Zdolniacha po mamie;-)
czwartek, 15 listopada 2012
brudna hrabina złodziejka
to ja!!
tak przed chwilą w przeciągu pięciu minut obraziła mnie moja stuknięta sąsiadka. Nigdy nie chciałam mieszkać w domku jednorodzinnym, przynajmniej nie na tym etapie swojego życia. Bo tak sobie myślałam, że musiałbym ciągle plewić, grabić, kosić, sprzątać pokoje u góry, na dole i tak cały czas. a że jestem schizolką na punkcie czystości u siebie w domu ( gdzie indziej czysto być nie musi) to po prostu non stop bym latała z mopem;-) i coś czyściła, grabiła i tak dlaje. a po prostu mi się nie cche.
Natomiast po dzisiejszej kłótni z moją pojebaną (!) sąsaiadką ( wiedziałam o tym od dawna, ale cierpliwie znosiłam jej zachowanie, ale dziś nie wytrzymałam- cztery lata to we mnie rosło) mogłabym zamieszkać w domku.
Pewnie za chwilę mi przejdzie, ale fakt niezaprzeczalny, ludzie są głupi, a dobry sąsiad to rzadkość i skarb!!
Wiem, że ta notka jest bez sensu, ale chodzi o to, że w ramach terapii- rozładowania emocji- muszę to gdzieś przelać, żeby emocje opadły. a może i się okaże, że sąsiadów idiotów jest więcej i będzie mi raźniej!
tak przed chwilą w przeciągu pięciu minut obraziła mnie moja stuknięta sąsiadka. Nigdy nie chciałam mieszkać w domku jednorodzinnym, przynajmniej nie na tym etapie swojego życia. Bo tak sobie myślałam, że musiałbym ciągle plewić, grabić, kosić, sprzątać pokoje u góry, na dole i tak cały czas. a że jestem schizolką na punkcie czystości u siebie w domu ( gdzie indziej czysto być nie musi) to po prostu non stop bym latała z mopem;-) i coś czyściła, grabiła i tak dlaje. a po prostu mi się nie cche.
Natomiast po dzisiejszej kłótni z moją pojebaną (!) sąsaiadką ( wiedziałam o tym od dawna, ale cierpliwie znosiłam jej zachowanie, ale dziś nie wytrzymałam- cztery lata to we mnie rosło) mogłabym zamieszkać w domku.
Pewnie za chwilę mi przejdzie, ale fakt niezaprzeczalny, ludzie są głupi, a dobry sąsiad to rzadkość i skarb!!
Wiem, że ta notka jest bez sensu, ale chodzi o to, że w ramach terapii- rozładowania emocji- muszę to gdzieś przelać, żeby emocje opadły. a może i się okaże, że sąsiadów idiotów jest więcej i będzie mi raźniej!
piątek, 9 listopada 2012
koko
król, książę, czasami przyjaciel, kuzyn. W każdym bądź razie ktoś, kto ma duże znaczenie w życiu Zuzy. Na początku była jego autorytetem, teraz raczej zostaje workiem treningowym. Po każdym spotkaniu zostaje widoczny ślad na twarzy bądź rękach Zuzy w postaci ugryzienia, podrapania lub szczypania.
Dzięki tej dwójce każde spotkanie rodzinne kończy się tak samo, że wszyscy wychodzą z megabólem głowy, zdenerwowani i marzący o tym, żeby nie spotkać się z tymi drugimi przez kolejne tysiąc lat świetlnych.
Po czym widzą się następnego dnia;-)))
Dzięki tej dwójce każde spotkanie rodzinne kończy się tak samo, że wszyscy wychodzą z megabólem głowy, zdenerwowani i marzący o tym, żeby nie spotkać się z tymi drugimi przez kolejne tysiąc lat świetlnych.
Po czym widzą się następnego dnia;-)))
wtorek, 6 listopada 2012
potrzebne gadżety
po swoim półrocznym doświadczeniu bycia matką dwójki dzieci dochodzę do wniosku, że matka jako gatunek powinna być dodatkowo wyposażona w :
a) co najmniej jeszcze jedna parę rąk- wcześniej to znaczy latem wydawało mi się to potrzebne, ale niekonieczne. Natomiast teraz, gdy weszliśmy w stan jesienny z drobnymi elementami zimy, jestem wręcz pewna, że są mi potrzebne dodatkowe ręce. Wyobraźmy sobie taką sytuację- pierwszy śnieg, doczłapała się matka do przedszkola, po dziecko Z( oczywiście w wózku z dzieckiem A. - przezornie wzięłam już ten stary, a nie nasz nowy lansiarski, który jest lansiarski owszem, ale dla dwójki dzieci w ogóle niepraktyczny). Z. podniecone wybiega z przedszkola, od razu zdejmuje zakładan wcześniej przez pięć minut rękawice, bo musi dotknąć śnieg. Jakieś dwieście metrów idzie podjarane tym śniegiem, zatrzymuje się co dwa kroki, żeby sprawdzić, czy śnieg jest zimny, po wspomnianych dwustu metrach się zmęczyło i już śnieg się znudził, więc zaczyna się klasyczne marudzenie, że chce na ręce, że chce do wózka. Oczywiście czołgamy się kolejne 500 metrów z tym wrzaskiem, nie opierając się naciskom dziecka Z. Po wspomnianych 500 metrach odpadam, nie mam siły już jej wlec jedna ręką, a drugą pchać tej megakobyły wózka, a do tego ten jęk, że nie chce, że nie ma siły, a na to wszystko sypie ten pierwszy śnieg.Poddaję się wkładam dziecko Z na dziecko A do wózka.A że śnieg cały czas pada, to wózek oczywiście jest mokry, o czym dziecko Z. rzetelnie informuję, ale ono dalej chce wleźć, więc proszę.Po kolejnych 500 metrach, dziecko Z. reflektuje się, ze wózek na którym siedzi jest mokry, więc stwierdza, że ma mokrą dupę i nie chce tam siedzieć tylko chce już być w domu, zaniesione na rączkach i chce zdjąć spodnie. Wytrzymuję ten jazgot nerwowo, ale nie jest łatwo. Dochodzimy do domu. Na schodach kolejna akcja, że nie będzie na nogach wchodzić po schodach w tych mokrych spodniach, jak już się doczołgała dosłownie w tych mokrych gaciach, to znowu jest jazgot, że natychmiast mam jej je zdjąć, bo są mokre. Tak dla wyobrażenia dodam, że na rękach trzymam dziecko A., które chodzić nie umie i też się drze, bo pewnie mu ciepło w tej kurtce i też chce się rozebrać. Pomijam już fakt, ze ja sama jestem mokra od tego cudnego pierwszego śniegu i od tego, że doszłam te 2 kilometry do domu z dwójką A i Z. A czasami do tego trzeba dodać jeszcze siaty zakupów. Bezapelacyjnie co najmniej dwie dodatkowe ręce są niezbędne.
b) dodatkowo, dopinana pamięć zewnętrzna- bo aż mnie mózg (!) boli od spamiętywania tego, co trzeba zrobić, jak to wszystko pozałatwiać, kogo gdzie umówić, z kim kogo zostawić, co kupić, co ugotować, co wyprać, co zjeść, a gdzie tu jeszcze rozwój osobisty i praca. Tak mi się zwoje przepalają, że aż przed chwilą ( i to jest autentyk ) poczułam jakiś dziwny swąd- to zupka dziecka A się właśnie spaliła, więc trudno będzie dziś słoiczek, choć był zaplanowany na jutro, bo plan jutrzejszy nie uwzględniał gotowania. Musi nastąpić modyfikacja, czyli znowu trzeba na nowo działać, planować, kombinową, bez pamięci zewnętrznej długo tak nie pociągnę!!!
c) mały motorek napędowy w dupie(!)- tak i jeszcze raz tak!! Bo człowiek od 5 na nogach, dziecko A. zmodyfikowało sobie porę wstawania z 6 na 5, w nocy budzi się dalej z trzy-4 razy.A ty biegaj człowieku cały dzień z tym mopem, a tymi siatami, z tymi zakupami, do pracy, do sklepu, do domu. I wieczorem nie padaj na twarz tylko z uśmiechem na twarzy zasiądź koło swego małża i oglądaj z nim interesujące kino, a potem jeszcze prowadź uroczą, inteligencką debatę, a do tego oczywiście musisz wyglądać olśniewająco. Prawda, że łatwe? Teraz prywata- jak to czytasz to jeszcze raz ci powiem, że o 20.01 padam na twarz, na glebę i nie chce mi się nawet myśleć, że ta gleba jest twarda i zimna, i że mogłabym leżeć w łóżku!!;-)))
I tak sobie myślę, że matko jak ja bym chciała być teraz ojcem rodziny i zarabiać, znaczy tylko zarabiać!!!! ( bo zarabiam też)na dom i polować na te dziki w lesie i znosić je do swojego stada, rzucać i resztą niech się zajmie żona, która nic nie robi w domu!!!A ja bym była zmęczonym żywicielem rodziny, który musi odpocząć, bo tak ciężko polował!
a) co najmniej jeszcze jedna parę rąk- wcześniej to znaczy latem wydawało mi się to potrzebne, ale niekonieczne. Natomiast teraz, gdy weszliśmy w stan jesienny z drobnymi elementami zimy, jestem wręcz pewna, że są mi potrzebne dodatkowe ręce. Wyobraźmy sobie taką sytuację- pierwszy śnieg, doczłapała się matka do przedszkola, po dziecko Z( oczywiście w wózku z dzieckiem A. - przezornie wzięłam już ten stary, a nie nasz nowy lansiarski, który jest lansiarski owszem, ale dla dwójki dzieci w ogóle niepraktyczny). Z. podniecone wybiega z przedszkola, od razu zdejmuje zakładan wcześniej przez pięć minut rękawice, bo musi dotknąć śnieg. Jakieś dwieście metrów idzie podjarane tym śniegiem, zatrzymuje się co dwa kroki, żeby sprawdzić, czy śnieg jest zimny, po wspomnianych dwustu metrach się zmęczyło i już śnieg się znudził, więc zaczyna się klasyczne marudzenie, że chce na ręce, że chce do wózka. Oczywiście czołgamy się kolejne 500 metrów z tym wrzaskiem, nie opierając się naciskom dziecka Z. Po wspomnianych 500 metrach odpadam, nie mam siły już jej wlec jedna ręką, a drugą pchać tej megakobyły wózka, a do tego ten jęk, że nie chce, że nie ma siły, a na to wszystko sypie ten pierwszy śnieg.Poddaję się wkładam dziecko Z na dziecko A do wózka.A że śnieg cały czas pada, to wózek oczywiście jest mokry, o czym dziecko Z. rzetelnie informuję, ale ono dalej chce wleźć, więc proszę.Po kolejnych 500 metrach, dziecko Z. reflektuje się, ze wózek na którym siedzi jest mokry, więc stwierdza, że ma mokrą dupę i nie chce tam siedzieć tylko chce już być w domu, zaniesione na rączkach i chce zdjąć spodnie. Wytrzymuję ten jazgot nerwowo, ale nie jest łatwo. Dochodzimy do domu. Na schodach kolejna akcja, że nie będzie na nogach wchodzić po schodach w tych mokrych spodniach, jak już się doczołgała dosłownie w tych mokrych gaciach, to znowu jest jazgot, że natychmiast mam jej je zdjąć, bo są mokre. Tak dla wyobrażenia dodam, że na rękach trzymam dziecko A., które chodzić nie umie i też się drze, bo pewnie mu ciepło w tej kurtce i też chce się rozebrać. Pomijam już fakt, ze ja sama jestem mokra od tego cudnego pierwszego śniegu i od tego, że doszłam te 2 kilometry do domu z dwójką A i Z. A czasami do tego trzeba dodać jeszcze siaty zakupów. Bezapelacyjnie co najmniej dwie dodatkowe ręce są niezbędne.
b) dodatkowo, dopinana pamięć zewnętrzna- bo aż mnie mózg (!) boli od spamiętywania tego, co trzeba zrobić, jak to wszystko pozałatwiać, kogo gdzie umówić, z kim kogo zostawić, co kupić, co ugotować, co wyprać, co zjeść, a gdzie tu jeszcze rozwój osobisty i praca. Tak mi się zwoje przepalają, że aż przed chwilą ( i to jest autentyk ) poczułam jakiś dziwny swąd- to zupka dziecka A się właśnie spaliła, więc trudno będzie dziś słoiczek, choć był zaplanowany na jutro, bo plan jutrzejszy nie uwzględniał gotowania. Musi nastąpić modyfikacja, czyli znowu trzeba na nowo działać, planować, kombinową, bez pamięci zewnętrznej długo tak nie pociągnę!!!
c) mały motorek napędowy w dupie(!)- tak i jeszcze raz tak!! Bo człowiek od 5 na nogach, dziecko A. zmodyfikowało sobie porę wstawania z 6 na 5, w nocy budzi się dalej z trzy-4 razy.A ty biegaj człowieku cały dzień z tym mopem, a tymi siatami, z tymi zakupami, do pracy, do sklepu, do domu. I wieczorem nie padaj na twarz tylko z uśmiechem na twarzy zasiądź koło swego małża i oglądaj z nim interesujące kino, a potem jeszcze prowadź uroczą, inteligencką debatę, a do tego oczywiście musisz wyglądać olśniewająco. Prawda, że łatwe? Teraz prywata- jak to czytasz to jeszcze raz ci powiem, że o 20.01 padam na twarz, na glebę i nie chce mi się nawet myśleć, że ta gleba jest twarda i zimna, i że mogłabym leżeć w łóżku!!;-)))
I tak sobie myślę, że matko jak ja bym chciała być teraz ojcem rodziny i zarabiać, znaczy tylko zarabiać!!!! ( bo zarabiam też)na dom i polować na te dziki w lesie i znosić je do swojego stada, rzucać i resztą niech się zajmie żona, która nic nie robi w domu!!!A ja bym była zmęczonym żywicielem rodziny, który musi odpocząć, bo tak ciężko polował!
sobota, 3 listopada 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)
prezent
był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...
-
był wrzesień 2008 roku. To było pierwsze badanie USG w 11 tygodniu. Rutynowe. Okazało się, że przezierność karkowa jest przekroczona znaczni...
-
To nie była łatwa ciąża. W 11 tygodniu okazało się, że Zuza ma bardzo dużą przezierność karkową. Potem doszła jeszcze cystic hygroma, czyli...