czyli swoje 12 groszy poniewczasie dorzucamy do 12 roku, w którym już się jakoś zadomowiłyśmy i szczerze powiedziawszy z roku na rok widzimy, wspólnie jako rodzina, coraz mniejszy sens świętowania akurat 31 grudnia akurat o północy akurat jakiegoś nowego roku, bo co tu nowego mąż ten sam (jeszcze;-) dziecko w liczbie jedne na ziemi, jedno w brzuchu też takie samo jak przed północą, mieszkanie to samo, przedwiośnie to samo. Chociaż tutaj wróć- udało się nam zobaczyć namiastkę zimy tej jakże długiej i uroczej z perspektywy matki z brzuchem i prawie trzyletnim dzieckiem, które nie che chodzić na swoich nogach (tylko na rękach mamy i jeszcze kiedy się oburzam to mi tłumaczy, że przecież ona mnie trzyma, o jakże ona jest wspaniałomyślna). Był śnieg w wystarczającej ilości, aby młody K. i młoda Z. powozili swoje kościste pośladki sankami. Więc jeżeli nie mieliście jeszcze przyjemności podziwiać śniegu w tym i w tamtym roku to cieszcie swe oczy, bo wiosna będzie tej zimy wyjątkowo długa;-)
fajne czerwone BĄKI ;-) prawie jak bliżniaki!
OdpowiedzUsuń