Wyszkoliłam sobie dziecko, że w końcu zaczęło mi gotwoać. Co prawda narazie kiełbaska jest materiałowa, naleśnik zresztą też, ale samo podjęcie inicjatywy w końcu się liczy. I pewnego pięknego dnia doczekam się, że dziecko mi przygotuje coś niemateriałowego. Ojciec dziecka jest oporny na szkolenie i jak narazie to ewentualnie pyta czy zrobić ci herabtę? Więc nadzieje z nim związane są liche bardzo liche, wątłe, znikome, nie oszukujmy się- żadne.
Powróćmy jednak do dziecka. Tutaj bowiem jest szansa, bo dziecko ogląda programy kulinarne dla dzieci "kucharz duży, kucharz mały" i "potrafię gotować" i wczoraj samo kazało sobie ubrać fartuszek i powiedziało, że "jest Ben" ( dla nie wtajemniczonych w edukacyjne kulinarne bajki, to kucharz duży). Tak więc czekam, czekam, czekam. Szkolę dalej i idę robić sobie obiad, narazie all by myself!!!!!!!!!!
CIEKAWE CO ZUZIA UGOTUJE AMELINIE JAK PRZYJEDZIE DO NAS NA WAKACJE :-)
OdpowiedzUsuń