po trzech miesiącach bycią mamą trójki jedyne spostrzeżenie, jakie mnie nachodzi w każdej, czyli prawie żadnej, wolnej chwili to pragmatyzm. Łapię się na tym, że każdy swój ruch, każdy krok wyprzedza o dwie myśli do przodu. Bo idąc do kuchni mogę zgarnąć kubek, wrzucić pranie do kosza i przy okazji zetrzeć kurz na szafce w przedpokoju. Nie ma zmarnowanych kroków, nieprzemyślanych ruchów, bezsensownych czynności. Mam takie wrażenie, że każda minuta jest zaplanowana i wykorzystana do maksimum.A kiedy pozwalam sobie na chwilę zapomnienia, tak zdarza mi się takie szaleństwo(!), gdy 20 minutowe drzemki dziecka H.nie są wykorzystywane na obieranie ziemniaków, wieszanie prania czy mycie podłogi, to wtedy rodzina jest bez jedzenia i żywimy się pizzą. Myślę nawet, że w tej pizzerii powinniśmy dostać kartę stałego klienta.
Wychodzenie na spacer z folią przeciwdeszczową, dodatkowym kocem, czasami jestem aż tak idealna, że mam nawet dodatkowe body na wypadek kupy ( no dobra, ale to jest rzadko), obowiązkowo dzieci Z. i A. chodzą w kurtkach przeciwdeszczowych, bo w naszym zmiennym klimacie deszcz jest codziennie i znienacka. A ja- torebka? co to jest? do wózka kupiłam sobie plecak, żeby mieć wolne ręce i żeby mi nic niepotrzebnie nie zwisało. Kurtka?- oczywiście zawsze przeciwdeszczowa, bo wiadomo! Buty?- koniecznie trampki, żeby było wygodnie, szybko i nieprzemakalnie. Ubranie- koniecznie bluzka, którą łatwo podnieść do góry- mleczarnia hula na pełnych obrotach. Naszyjniki?- tylko obroża przy szyi- nota bene robi furorę, jakąś część siebie musiałam zachować. No i kolczyki- tu z długich nie zrezygnowałam, co to to nie, przy dwójce dałam radę to i teraz się nie poddam. I tak jest mi z tym źle, ale wiem, że poprzednio też tak było i wiem (już), że z tego się wyrasta. I na to dorastanie akurat czekam....bo pragmatyzm mnie dusi!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz