pomysłowość mojego starszego dziecka w ostatnich dniach przechodzi wszelkie granice.
Najpier doniesiono mi w przedszkolu, że włożyła głowę do piekarnika w zabawkowej (na szczęście tym razem) kuchni. I głowy się wyjąc nie dało, ale podobno ukochany Patryk : otoczył ją opieką i ciągnął i ciągnął za nogi, a ta głowa wyjść nie chciała ( to relacja Zu). Z ust pani było to bardziej traumatyczne przeżycie, przynajmniej dla pani. Na wszystkich szczęście głowa wylazła.
Jednak to nie było widać żadne doświadczenie negatywne dla Zu, bo już dwa dni później starała się wejść na telewizor u babci i znów na ostatni moment weszła babcia i na szczęście, że nie poleciał i nie przygniótł naszych 15 kilo.
A na domiar złego wczoraj wlazła do szafy w swoim pokoju i zamknęła się tam. Po chwili usłyszałam jakieś wołanie zza światów, a to był tylko głos mojego dziecka z szafy, że mam jej szukać. Nie wspomnę już o tym, że ten bałagan w tej szafie jest robiony systematycznie kilka razy dziennie, bo córka się przebiera we własne wymyślone kreacje.
Ja myślałam, że to będzie coraz lepiej, a tu normalnie apogeum jej dziczy rośnie z dnia na dzień.
moze z piekarnikiem na glowie nie zmiescilaby sie do szafy????
OdpowiedzUsuńStrach się bać:))!
OdpowiedzUsuńA tak patrzę, że sprytna Zu jest na maksa latareczkę sobie wzięła, żeby ciemno nie było:)) genialne:))
OdpowiedzUsuńNo myśli, cały czas myśli, co by tu jeszcze...
Usuńma cos po Tatusiu ;-)
OdpowiedzUsuńDużo!!
Usuńwyobraźni Jej raczej nie brakuje:)
OdpowiedzUsuńBrakuje to jej piątej klepki:-)
Usuń