Teoria 1. Dziecko przechodzi typowy bunt dwulatka przejawiający się kontestacja wszystkiego i wszytskich.
Teoria 2. Dziecko uwidacznia upór odziedziczony po tacie, który nasila się w obecności mamy, co doprowadza do nagłych ataków szału (dziecka) i wzięciu matki na litość.
Teoria 3. Mama, chociaż dalej obstaję, że tata też, popełnili gdzieś błąd wychowawczy, a teraz po prostu jest kaszana. Dziecko nami manipuluje, a my nie mamy na to rady. I tak oto dziecko krzyczy, ryczy, a matka z ojcem tylko patrzą po sobie i myślą, gdzie ktoś, coś popełniło błą i czy tak juz będzie zawsze;-)
PS. sytuacja jest na tyle krytyczna, że dziecko obecnie jest na herbatce z melisą i uwaga!! widać drobną poprawę. Jest nadzieja i tego się kurczowo trzymajmy.
Zupelnie spontanicznie przychodzi mi na mysl jeszcze jedna nieuwzgledniona hipoteza....!
OdpowiedzUsuńToz to zeby! Zeby, na pewno!
Tak..., u nas prawie zawsze wine ponosza zeby.
Az sie boje, co bedzie, kiedy wyjdzie jeden ostatni brakujacy zabek...
Coz, nie bede miala wyjscia i wtedy na powaznie wezme po uwage teorie o poplenionych przeze mnie bledach..... znam ten smak :-))))
fakt zapomniałam o zębach!!to na pewno one!!!
OdpowiedzUsuń