Teoretycznie doba ma 24 godziny i to jak nimi dysponujemy zależy tylko i wyłącznie od nas. Tak jest, ale tylko teoretycznie. Od pewnego czasu moja doba dzieli się na pięciominutowe odcinki, w których muszę robić różne rzeczy. i tak jak na załatwienie pewnych spraw pięć minut wystarcza, tak inne niestety zostają wykonywane chaotycznie, bez przemyślenia i w ogóle bez sensu, bo pięć minut to po prostu za mało. Skąd te pęicominutówki? Tak moim dniem zarządza miss Zuzanna. Jej stan skupienia na danej czynności zazwyczaj wynosi 5 minut, no chyba, że jest na rękach, z kolei moje plecy w tym stanie wytrzymują tylko pięć minut, tak więc mamy vicious circle czyli błędne koło. Właśnie jestem w trakcie takiej pięciominutówki Zuza leży na podłodze i skutecznie uderza grzechotką 9 wspaniałym drewnianym marakasem) w podłogę. Tak przy okazji babciu serdecznie ci dziękujemy za te instrumenty, bo dzięki nim w domu nigdy nie jest cicho, no chyba, że Zuza ma pięciominutową drzemkę;-) Tak czy inaczej mój nowy pięciominutowy świat bardzo mi się podoba. A to takie radosne pięć minut:
No ślicznie, nasz małutka Kajzereczka jest cudowna:))). Ciocia uwielbia się z nią bawić:))). A babci wymyślającej coraz bardziej hałasujące zabawki (instrumenty) należy się chyba Nagroda NOBLA (hahaha) w Bukowinie też ostatnio jej prezent (trąbka) dla małego Bartusia bardzo się spodobał, szczególnie Stasi (mamie Bartka) hahahahaha. Też serdecznie dziękowała:)). Ale nie martw się Kasia już w lutym będzie z nami nasza mała FASOLKA i wtedy pewnie też będziemy otrzymywać instrumenty:)))) (na bank będzie wesoło).
OdpowiedzUsuńpiekne pięć minut :D
OdpowiedzUsuńradosne piec minut!
OdpowiedzUsuńA te minutowki znamy znamy, na szczescie teraz sie one wydluzyly ;)
Prosze dać buziaczka mojej śmiechotce od Cioci :-)
OdpowiedzUsuńCiocia już za chwilę sama ją ucałujesz:). Zuzu pewnie się nie może doczekać:).
OdpowiedzUsuń