Po tym, jak wczoraj dostałam sms'a od swojego operatora , że grozi mi bankructwo, wszystkie moje decyzje kończą się niepowodzeniem finansowym i dlatego mam się skontaktować z wróżką- wiedziałam, że lepiej już nie będzie. Bo sms' a dostałam akurat w momencie, gdy wróciłam ze średnio optymistyczną wiadomością z pracy. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to: Kurde, skąd nawet oni {telefonia komórkowa} wiedzą, że jest taka kupa???
No, ale nic, myślę sobie trzeba się z tym zmierzyć, coś się znajdzie, działamy dalej. Fryzjera nie odwołujemy. Już, już witałam się z gąską podekscytowana koloryzacją, gdy przed samym wyjściem podszedł do mnie Antek i otarł się we mnie glutami!!! Nieważne, że brudne spodnie, ale on za dwa dni ma iść do żłobka. A tu poddał się wirusowi, który gdzieś złapała Zuza, bo ona "katarzeje" od paru dni. I tak oto na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, na który wszyscy tak bardzo czekaliśmy, moje kochane pisklaczki mają mega katar, gluty po pas i nie wiem, czy uda mi się to zwalczyć w weekend.
Węc już miałam odwołać fyrzjera, bo stan depresyjny się pogłębił, ale myślę- idę, dam radę, będę dzielna. Gluta odepchnęłam do taty i już mi pani milutka doradzała, jakie pasemka sobie strzelić.Już farba załapała, gdy przyszedł odebrać mnie tata z młodymi, które wziął z domu w piżamach, w których latali przez cały dzień, więc myślałam, że spłonę na fotelu,a do tego Zuza oznajmiła: No fajne masz te włosy, tylko trochę śmieszne!!!! Co tam dziecko może wiedzieć, myślę. Piękna jestem i ona się po prostu nie zna. Z zamkniętymi oczami, co by nie patrzeć na te młode w tych strojach, prosto z łóżka, doszłam do domu. No to koniec dnia, koniec klęski. Ale jak się okazało, mogę znieść więcej. Bo gdy młode już spały, a ja rozkoszowałam się kanapką z dżemem jabłkowym to nagle poczułam w buzi coś twardego. Tak, to była plomba z jedynki!! Nie ma zmiłuj, trzeba iść i to w trybie pilnym do dentysty!!
Nie chciałam już kontynuować tego dnia, szybko uciekłam do łóżka, a tam całą noc słyszałam jak młody charczy z zatkanym nosem i spania nie miałam, bo co ja mam teraz zrobić, jak do roboty trzeba wracać, a tu taka awaria.
Nowy dzień- nowe szanse. I tak też jest . Przede mną kolejna klęska, bo muszę iść na kolejną rozmowę do szefostwa, a młodych nie ma gdzie sprzedać,więc profesjonalna matka idzie z nimi.
Klęski chodzą stadami, i to dużymi.
Oj a ja myślałam, że na nas ostatnio spadły wszystkie plagi egipskie. Trzymaj się.. ja sobie wmówiłam, że musi być dobrze.. i tak musi być. Trzymam za Was kciuki :)
OdpowiedzUsuńA po nocy przychodzi dzien, a po burzy spokoj......To byl hymn mojej mlodosci:) Calusy!
OdpowiedzUsuńWypad w piżamach musiał być ciekawy. Muszą być bardzo gustowne skoro tata nie zauważył różnicy :)
OdpowiedzUsuńRok szkolny zawsze oczekiwany z utęsknieniem, na pewno przyniesie szczęście ;)
OdpowiedzUsuńPo deszczu zawsze wychodzi słońce.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby wszystko wróciło do normy :)
haha już widzę twoja minę jak Adam wparował z PIŻAMIAKAMI ;-)))) hahhaha
OdpowiedzUsuńkuruj te gluty bo przybywamy :-)
No z glutami będzie ciężko- akcja żłobek odwołana szukam opiekunki , więc weźcie sobie maseczki!
UsuńGórki i doliny. Teraz tylko górki.
OdpowiedzUsuńPS. Ładna zmiana bloga, ja w końcu musze za swojego się wziąć bo ciągle w Paryżu