zoo. Małpy, żyrafy, lwy, foki, konie, kozy i...mnóstwo, mnóstwo dzieci i tyle samo bezradnych rodziców. Wśród krzyków i ryków na widok kolejnej kolorowej karuzeli i następnego, ohydnego, dmuchanego zamku odbywaja się sceny iście z piekła rodem. I tak z miłego, teoretycznie, wyjścia do zoo, robi się dramatyczna walka o przetrwanie, aby wyjść z twarzą, albo niejendokrotnie w ogóle cało. Nie ukrywam też momentami znalazłam się wśród tych rodziców, którzy musieli walczyć o swoja godność i oto, aby się nie poddać i nie ulec kolejnej ślizgawce i zamkowi. Momentami się udawało, choc i tak było nerwowo.
aj! kocham zoo! nie mogę się doczekać aż zabiorę tam moją kochaną Czekoladkę. śliczne fotki, pozdrawiam i zapraszam do nas http://mtoto-wangu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń