a jednak dzień trzeci okazał się przełomowy w żł0b(k)owej tragedii. Był płacz od samych drzwi, przylepienie do mamy i ogólny dramat. W sobotę i w niedzielę po nieudanej próbie reakcji Zuzy na dźwięk słowa żłobek, daliśmy sobie spokój i postanowiliśmy, że nie będziemy wymawiać tego słowa do poniedziałku. Była też umowa, że w poniedziałek Zuza pojedzie do żłobka z tatą, bo mama powiedziała, że wymięka. Ale jak to z tatą bywa, powiedział, że jest chory i "że nie" jedzie. Nie było wyjścia. Pojechała mama. w aucie było ok. Na zewnątrz już gorzej, a w środku to już dramat -apogeum.Ryk, wierzganie nogami, łzy tak wielkie, że można było podstawić talerzyk i nałapać. a na koniec przyczepienie się rękami do mamy płaszcza, że pani pielęgniarka musiała "odrywać dziecko". Mama szybko uciekła i oczywiście podobnie jak córka...płakała.
Odbiór. Dzieci akurat śpiewały piosenki z panią. Zuzia siedziała w grupce dzieci, w ostatnim rządku i była grzeczna. Na widok mamy oczywiście był symboliczny płacz, ale zaraz potem zaśpiewała mamie "ogórek, ogórek". A pani pielęgniarce od razu powiedziała "do widzenia, do domu". W domu powiedziała, że w żłobku było "fajnie", więc znów pojawiła się iskierka, że może w środę, bo jutro mamy wolne, będzie lepiej. Ale tak czy siak, ja nie jadę, a tata niech nie zwala na katar!!!!Dramatom mówimy stanowcze- nie!
dzielne z was kobitki więc dacie rade!!!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię Kate, mi serce pęka jak tylko czytam na blogu o tej tragedii Zuzanny:((((. Zuzia kocham Cię, trzymaj się w żłobku są dzieci i też można się fajnie bawić:). Dacie rade:)
OdpowiedzUsuńKasiu! Po weekendzie jest zawsze tragedia. Ja przez ostatnie 2 dni pracowałam 8 godzin, ale jak wróciłam dziś do domu to z rozpaczy wyłam normalnie jak te moje bąki. U nas ryczy tak z 4 każdego dnia, ale za to bez przerwy, ładują mi się na kolana, a ja tylko słyszę "Magda nie idź nigdzie", "Pani przytul", "Pani kupa", "Dzwoń do mojej mamy"... Pedagogicznie są małe postępy, ale pani Magda w depresyjnej rozsypce, bo dużo tak ogólnie spraw niefajnych się u mnie nawarstwiło. Ale don't give up i do przodu-jutro wyciągam pastele i od rana tańczyć będę, bo ten ryczący marazm czas już najwyższy przezwyciężyć.
OdpowiedzUsuńA Zuzanna to przypadek klasyczny, ona za góra 2 tygodnie będzie łobuzować, że aż miło. Panie będą miały z niej pociechę, a Ty nauczysz się wiele nowych utworów kalibru różnego;))) Na nerwy polecam czuły dotyk męża (nawet osmarkanego;), melisę z gruszką lub kakałko. Całym sercem jestem z Zuzą i z Tobą oczywiście!!!
grazie z ate cenne porady fachowej sily, bardzo sie przydaja i pomagaja :*
OdpowiedzUsuń